Pięć tysięcy studentów prawa na KUL poświęciło mnóstwo czasu na naukę. Czytali, pisali i kserowali. Kawę pili litrami i utrzymywali kilka okolicznych aptek, gdzie kupowali różne ziółka i inne tabletki na pamięć. I co? Dostali aż 747 dwój.
Monika Górska też przeniosła. – Studiuję jednocześnie prawo i politologię. Miałam sześć egzaminów i jeszcze kilka zaliczeń. Dwa egzaminy przeniosłam na marzec. A i tak dwa oblałam.
– A ja dwój nie stawiam – mówi prof. Henryk Chałupczak, prodziekan Wydziału Politologii UMCS. – Apeluję, że studentowi nie przystoi brak wiedzy i odsyłam na inny termin. A potem jeszcze raz.
Ale za trzecim razem nie ma przeproś. W indeksie pojawia się dwója. – Ja wszystkich studentów traktuję jednakowo. Każdy ma szansę na piątkę – dodaje Chałupczak. – Są jednak tacy wykładowcy, którzy z góry zakładają, że 10 proc. dostanie piątkę, 29 proc. czwórkę, a połowa obleje.
Na politologii egzaminy w pierwszym podejściu oblewa 14–16 proc. studentów. Znacznie gorzej jest na teologii KUL. W tym roku 2400 studentów tego wydziału dostało 561 dwój. – Ale oni mają bardzo dużo egzaminów. Nawet po 10 w sesji – tłumaczy Beata Górka, rzecznik uczelni.
Tymczasem w indeksach 5 tysięcy przyszłych absolwentów Wydziału Prawa KUL znalazło się 747 dwój. Niespełna tysiąc filozofów dostało 190 dwój. Najmniej oblało studentów humanistyki: 120.
– Wkurzyłem się, bo naprawdę długo siedziałem nad książkami – żali się Tomek Sadowski, student historii UMCS. – Nie trafiłem w pytania i muszę nadal zakuwać. Kumple włóczą się po knajpach, a ja po bibliotekach.
Problem w tym, że poprawkowiczów z roku na rok przybywa. – Od kilku lat mamy coraz słabiej przygotowanych kandydatów na studia – potwierdza Adam Wasilewski, prorektor Politechniki Lubelskiej. – Kiedyś organizowaliśmy nawet zajęcia wyrównawcze, ale teraz nas na to nie stać.
Na szczęście na PL studenci rozliczają się z ocen tylko na koniec roku. Dlatego całą sesję zimową mogą sobie przełożyć na lato. Wtedy poprawki będą mieli we wrześniu.