Dwa promile wydmuchał w alkomat kierowca trolejbusu, który uderzył pojazdem w latarnię. Upił się w pracy, w toalecie na przystanku końcowym. Ucieczkę z miejsca kolizji uniemożliwił mu inny kierowca MPK, który swoim autem zajechał mu drogę i pasażer, który odpiął trolejbus od sieci
Do zdarzenia doszło w sobotę po godz. 18 na ul. Królewskiej. – Trolejbus wyjeżdżający z zatoki przystankowej uderzył w słupek oddzielający chodnik od jezdni, a potem w latarnię – informuje Andrzej Fijołek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. Gdy pijany kierowca wyszedł z szoferki, żeby obejrzeć pojazd został napadnięty przez kilku mężczyzn w dresach, którzy skradli mu telefon, portfel i łańcuszek.
Szamotaninę przy rozbitym trolejbusie zauważył inny kierowca pracujący w zajezdni trolejbusowej, który akurat przejeżdżał obok swoim prywatnym autem. Zawrócił i zatarasował wyjazd z zatoki pijanemu mężczyźnie, który przymierzał się do ucieczki. Jeden z pasażerów odłączył od sieci odbieraki prądu, co ostatecznie uniemożliwiło kierowcy ucieczkę, bo akurat ten trolejbus ten nie posiadał ani agregatu prądotwórczego ani baterii magazynujących prąd.
Trzeźwy kierowca MPK powiadomił o zdarzeniu dyspozytora, na miejsce wezwana została policja. – Kierowca miał dwa promile alkoholu w wydychanym powietrzu – mówi Fijołek. Tuż po zdarzeniu 52-letni mężczyzna miał przyznać, że pił w trakcie pracy, w toalecie na przystanku końcowym linii 156 przy ul. Chodźki, obok szpitala dziecięcego.
– Mężczyzna stracił prawo jazdy, a gdy wytrzeźwieje usłyszy zarzut kierowania w stanie nietrzeźwości, za co grozi do 2 lat więzienia – mówi Fijołek. Zarzuty byłyby poważniejsze, gdyby w wyniku kolizji ucierpiał nie tylko pojazd, ale też jego pasażerowie. Tak się na szczęście nie stało. – Trolejbusem jechało ośmiu pasażerów. Żaden z nich nie ucierpiał.