Robert P. pirat drogowy, który w marcu po pijanemu uciekał policjantom, niespodziewanie poddał się karze. Jednocześnie oskarżył funkcjonariuszy, że go pobili po wyciągnięciu z samochodu.
Okazało się, że pirat miał 1,2 promila alkoholu w organizmie.
W prokuraturze mężczyzna przyznał się tylko do jazdy po pijanemu. Zaprzeczał jednak, żeby chciał rozjechać policjantów i stwarzał zagrożenie na ulicach miasta.
Dziś, na dzisiejszej rozprawie przed Sądem Rejonowym w Lublinie stwierdził, że przyznaje się do wszystkich zarzutów.
- Źle zrobiłem, nie wiem dlaczego tak się zachowałem, swoje postępowanie oceniam negatywnie – mówił skruszony.
Potem zaproponował, że chce się dobrowolnie poddać karze: dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery, 1,5 tys. zł grzywny i roczny zakaz prowadzenia pojazdów.
- Mam małe dzieci, matkę którą muszę się opiekować – przekonywał.
- Jak pan uciekał przed policją to nie myślał pan o małych dzieciach i chorej matce – zapytał go sędzia Łukasz Obłoza.
Na tak niską karę nie zgodził się prokurator. Ostatecznie Robert P. przystał na bardziej dolegliwy wyrok: dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć, 2,5 tys. zł grzywny oraz pięcioletni zakaz prowadzenia pojazdów.
Sąd ogłosi wyrok jutro.
Sprawa ma jeszcze jeden wątek. Robert P. oskarża o pobicie policjatów, którzy go dopadli go po ucieczce. Odrębne śledztwo w tej sprawie jeszcze trwa.