Robert Luśnia, który był wówczas wiceprezesem, miał tylko jeden cel. Chciał przejąć kontrolę nad firmą. Później wykorzystał nieszczęście pracowników, którzy zostali zwolnieni. Stąd ta cała sprawa – przekonywał sąd Józef G., prezes Herbapolu Lublin
Zdaniem prokuratury szefowie firmy trzy lata temu naruszali uporczywie prawa pracowników, wywierając na nich presję. W ten sposób chcieli doprowadzić do zapewnienia Józefowi G. zdecydowanej przewagi na Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy. Kto z pracowników-akcjonariuszy nie podpisał pełnomocnictwa do reprezentowania go na WZA, stracił pracę. Pokrzywdzonych jest 19 osób. Wszyscy są świadkami w tej sprawie. Pisaliśmy o tym szerzej w miniony piątek w reportażu „Niewygodni muszą odejść”.
– Nie chcieliśmy pójść na rękę prezesowi, to nas zwolnił – argumentowali zwolnieni pracownicy.
Anna P. w Herbapolu pracowała od 1969 roku. – Do udzielenia pełnomocnictw namawiała mnie moja kierowniczka. Mówiła: Wiesz, jaki jest G. (prezes firmy – red.). Jak nie podpiszesz, wylecisz. Mimo to odmówiłam. Wymówienie z pracy otrzymałam 18 czerwca 1999 roku.
– Nigdy nikogo do niczego nie nakłaniałem – bronił się wczoraj Józef G. – Decyzja o zwolnieniu tych ludzi zapadła już wiosną 1999 roku, czyli na kilka miesięcy przed walnym zgromadzeniem. Dlaczego musieli odejść? Sytuacja ekonomiczna firmy zaczynała się pogarszać. W całym 1999 r. zwolniono ok. 100 osób.
Ale w tym samym czasie Herbapol Lublin kupił dwa ośrodki wypoczynkowe za prawie 2 miliony złotych oraz setkę samochodów dla przedstawicieli handlowych w całym kraju.
– Jeśli chodzi o ośrodki, to wówczas była to bardzo atrakcyjna transakcja. Gdybyśmy zaś nie kupili tych samochodów, to dziś naszej firmy już by nie było – argumentował Józef G.
Jego zdaniem za całym procesem kryje się Robert Luśnia, były wiceprezes Herbapolu, obecnie poseł Ligi Polskich Rodzin: – Razem ze swoimi ludźmi z partii narodowo-katolickiej dążył do przejęcia kontroli nad zakładem.
– Z tego co widać, to pan G. ma sprawę karną, a nie ja. Czy to nie tłumaczy, kto jakie miał cele? – tak Robert Luśnia skomentował wczorajszy przebieg sprawy. – Niech się pan G. lepiej wytłumaczy, dlaczego do tej pory nie rozliczył się z urzędem skarbowym za 2000 r.