Rozmowa z Jadwigą Pawłowską-Machajek i Anną Kuszneruk z lubelskiej Fundacji na Rzecz Chorych na Parkinsona.
Jadwiga: Mogą spotykać się z ludźmi, których los potraktował tak samo. Ile można rozmawiać z rodziną ciągle na ten sam temat, ciągle o chorobie?
Anna: Chcemy odciążyć rodziny, sprawić dzięki temu by nie dochodziło w nich do negatywnych relacji.
Jadwiga: Chorzy rozmawiają ze sobą, dokładnie notują to, co mówią inni: w jaki sposób się leczą, jak podziałały na nich terapie. Trudność w tej chorobie polega na tym, że u każdego przebiega inaczej. Wymiana doświadczeń pozwala znaleźć coś, co może mu pomóc.
Anna: Moja mama cierpi na chorobę Parkinsona. Dlatego wycofała się z życia społecznego, bo gdzie nie pójdzie, ma wrażenie, że jest poganiana. Czuje, że spowolnienie wywołane tą chorobą irytuje innych. A na spotkaniach Fundacji nikt nikogo nie pogania. Mama jest przeszczęśliwa, kiedy z nich wraca.
• Czym się jeszcze zajmujecie?
Jadwiga: W Lublinie nie ma rehabilitantów specjalizujących się w chorobie Parkinsona. Mamy osobę, która może przeszkolić grupę rehabilitantów i będziemy do tego dążyli.