Bez wahania rzucił się na pomoc mężczyznom ciężko porażonym prądem. Nie zastanawiał się ani chwili, gdy na jego oczach tonęła kobieta. 24-letni Maciej Grzybek z Lublina został laureatem Nagrody im. Jana Rodowicza "Anody”.
W tym roku statuetka w kategorii "wyjątkowy czyn” trafiła do Macieja Grzybka z Lublina. Kilka miesięcy temu jego kandydaturę zgłosiła jego narzeczona, a dziś żona. – Do ostatniej chwili utrzymywała to przede mną w tajemnicy. Do lutego nie wiedziałem też, że wręczenie nagród będzie tak dużym wydarzeniem – opowiada Maciej Grzybek. I dodaje: – Odbieranie nagrody było niesamowitym uczuciem, bo nigdy nie byłem osobą medialną.
W uzasadnieniu zgłoszenia, żona pana Macieja opisała dwa dramatyczne zdarzenia. Latem na jednym z kempingów na Półwyspie Helskim kilku mężczyzn przenosiło katamaran. Maszt statku zaczepił o przewody elektryczne i mężczyźni zostali ciężko poparzeni. Pan Maciej, który był tam na wakacjach, natychmiast pobiegł po sprzęt medyczny i zaczął im sam udzielać pomocy. – Karetki w to miejsce przyjeżdżają z Helu albo z Wejherowa. Na dojazd potrzebują przynajmniej 20 minut. A były to ciężkie poparzenia trzeciego stopnia – opowiada pan Maciej.
Maciej Grzybek jest absolwentem kilku kierunków studiów. Na uczelni The University of Nottingham zdobył licencjat na kierunku genetyka i tytuł magistra (z wyróżnieniem) z parazytologii. Z kolei na Uniwersytecie Przyrodniczym w Lublinie studiował biologię. – Zawsze chciałem być ratownikiem medycznym, ale moja kariera potoczyła się w bardziej naukowym kierunku – tłumaczy. – Pierwszą przygodę z pierwszą pomocą miałem w kursach organizowanych przez PCK. Potem udało mi się skończyć kwalifikowany kurs – mówi.
– Moi znajomi i rodzina czasami żartują, że przyciągam nieszczęścia – śmieje się Grzybek. – Ale ja po prostu jestem w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie.