Gołą ręką można zdjąć asfalt położony w sobotę na ścieżce rowerowej wzdłuż ul. Filaretów. Drogowcy kładli go tu, gdzie miasto kazało usunąć nawierzchnię źle wykonaną w zeszłym roku. Ale nowa jest jeszcze gorsza i znów trzeba będzie ją zdzierać
- Do wymiany jest kilkanaście procent nawierzchni - przyznał ponad tydzień temu Stanisław Wydrych, zastępca dyrektora Zarządu Dróg i Mostów. - Prace mają polegać na zdjęciu nawierzchni na całej szerokości ścieżki i położeniu nowej.
Naprawa ścieżki zaczęła się w weekend. Spękany asfalt został zastąpiony inną nawierzchnią. Na części takich "łat” wystarczy mocniej szurnąć obcasem, by nawierzchnia zaczęła schodzić. W innych gołą ręką można zdejmować masę, która nijak nie przypomina twardego asfaltu, a raczej gorszej jakości plastelinę.
Tymczasem na Czechowie
Zastrzeżenia do nawierzchni mają też rowerzyści jadący ścieżką na zbudowanym od nowa wiadukcie w ciągu al. Smorawińskiego tuż za Orfeuszem. - Jedzie się po grubej warstwie grysu, w której dosłownie grzęzną koła - skarży się nam pan Paweł. Co na to miasto? - Termin zakończenia prac jeszcze nie upłynął. Gdy przebudowa wiaduktów się skończy, wtedy będziemy sprawdzać, czy została wykonana poprawnie - mówi Kieliszek.