Uprowadził, uwięził, a potem zażądał okupu. Trzysta złotych. Na tyle porywacz wycenił życie swojej ofiary. Porwana, to popielata perska kotka o imieniu Mimi. Ostatni raz widziano ją przed tygodniem. Porywacz grozi, że zabije zwierzaka, jeśli nie dostanie pieniędzy.
- Dałam ogłoszenie w radiu o tym, że kot został skradziony - mówi pani Joanna. - Podałam swój numer telefonu. Zadzwonił tylko złodziej. Był bardzo wulgarny, przeklinał. Powiedział, że kota zamknął w piwnicy.
Pięć minut po pierwszym telefonie, przestępca odezwał się ponownie. "To co, dajesz kasę? Bo kot już ledwie dyszy” - powiedział. Kobieta w pierwszej chwili się zgodziła.
- Ale potem wzięła mnie okropna złość na tego drania - mówi. - Pomyślałam, że kot może już nie żyć. Mimi jest bardzo delikatna, a on na pewno nie obchodził się z nią najlepiej. Zawiadomiłam policję. Nawet jeżeli kotki nie da się już uratować chcę, aby tego człowieka złapano. Żeby wszyscy widzieli, kto to i co zrobił.
Policja ciągle szuka porywacza. - Na razie śledztwo prowadzone jest w kierunku kradzieży, ale nie wykluczamy, że może się to zmienić po zbadaniu wszystkich okoliczności - mówi Jolanta Pastusiak, rzecznik chełmskiej policji.
Sprawca kradzieży, o ile jest dorosły, może spędzić w więzieniu od trzech miesięcy do pięciu lat. Joanna Sadowska