Miasto szuka bata na komitety wyborcze, które będą wieszać przy ulicach plakaty kandydatów do Parlamentu Europejskiego. Nowe pozwolenia na wieszanie reklam mają wymusić na komitetach usunięcie pozostałości po kampanii.
- Zaraz po świętach będziemy mieli gotowe rozwiązania. Pomysłów jest dużo, jak choćby pobieranie od komitetów zabezpieczenia finansowego, przeznaczonego na porządki po kampanii. Na razie konsultujemy te propozycje z prawnikami - dodaje Bałaban.
Do tej pory nie było skutecznego sposobu na przymuszenie partyjnych działaczy do sprzątnięcia plakatów po wyborach. A walka z nimi przypominała walkę z wiatrakami. - Bo z komitetami wyborczymi tak jest, że najpierw są, a zaraz po wyborach już ich nie ma i wtedy szukaj wiatru w polu - przyznaje Bałaban.
Jeszcze większe problemy były z usuwaniem tekturowych plansz, na których naklejane były plakaty. W Lublinie nie wolno umieszczać plakatów bezpośrednio na latarniach. Podobiznę kandydata trzeba najpierw nakleić na tekturę i całość przymocować do słupa sznurkiem lub plastikową linką.
Sęk w tym, że plakaty pod wpływem deszczu odklejały się, a pozbawione ich tekturki były na tyle anonimowe, że mało który komitet chciał się do nich przyznawać. A Ratusz nie potrafił udowodnić, że planszę powiesił konkretny komitet.
Zgodnie z przepisami kandydaci do Parlamentu Europejskiego na usunięcie swych plakatów będą mieli miesiąc od dnia wyborów, które zaplanowano na niedzielę 7 czerwca.