Chcieli pokazać PRL w krzywym zwierciadle. I namawiać młodych ludzi do myślenia. Wszystko poszłoby zgodnie z planem, gdyby nie Dariusz Jedlina, kandydat do Sejmu z Platformy Obywatelskiej.
Niektórzy w akcji młodych artystów zaczęli się jednak doszukiwać drugiego dna. W środę w jednej z lubelskich gazet ukazał się artykuł mówiący, że happening jest elementem kampanii wyborczej Platformy Obywatelskiej. Bo prezesem Akademickiego Stowarzyszenia jest Krzysztof Łątka, kandydat do Sejmu. Oliwy do ognia dolał Dariusz Jedlina, lider lubelskiej listy PO, mówiąc: Obóz jest naszym pomysłem.
– Wszyscy zaczęli nas podejrzewać o agitację polityczną – opowiada Szymon Pietrasiewicz, uczestnik przedstawienia. – To oczywiste bzdury! Musieliśmy zareagować. Dlatego zwinęliśmy obóz w piątek, dwa dni przed terminem.
– Nikt z PO się z nami nie kontaktował. Obóz był od początku do końca naszą inicjatywą – dodaje Koziński. – A Dariusz Jedlina? Widziałem go raz w życiu, w grudniu.
Sam Jedlina mówi dziś, że nie chciał doprowadzić do skandalu. – Powiedziałem, że pomysł jest nasz, mając na myśli Krzysztofa Łątkę. Tak się złożyło, że jest on kandydatem PO do Sejmu. Ale happening nie miał nic wspólnego z kampanią – wyjaśnia Dariusz Jedlina. – Przysięgam, że to całkowity przypadek, że obok obozu stał mój plakat.
– Jesteśmy przerażeni spłyconym oglądem rzeczywistości i wynikającą stąd nagonką upolityczniającą – mówi Rafał Koziński. – Szkoda że tak się skończyło. •