W piątek opisaliśmy historię młodego człowieka, który przez półtora roku starał się o pracę w różnych lubelskich urzędach. Na Wasz odzew nie musieliśmy długo czekać. Dziękujemy za wszystkie listy, telefony, komentarze na forum. I czekamy na kolejne.
Z E-MAILA
Jestem absolwentem Wydziału Prawa i Administracji. Również staram się o posadę w administracji publicznej. Startowałem już w kilku konkursach na różne stanowiska i wyglądało to dokładnie tak, jak opisał bohater artykułu. Mimo dobrych wyników z części pisemnej ludzie nie mieli szans. Zdarzało się nawet, że pracę dostawały osoby niepiszące testów! Chciałem również poruszyć temat Miejskiego Urzędu Pracy (kieruje absolwentów na staże – red.). Mimo że nadal się uczę, jestem młody i mam dużą wiedzę, to nawet tutaj bardziej liczą się znajomości. Staż w Urzędzie Miasta Lublin dostała pani po teologii. Gdzie tu sens? Gdzie logika? Lubelskie struktury urzędowe są chore. Dlatego grono zdolnych młodych ludzi wyjeżdża stąd. Przyjaciółka ze studiów bez problemu i znajomości przeszła proces rekrutacji w urzędzie na zachodzie Polski i cieszy się pracą. W Lublinie to raczej niemożliwe
Z FORUM INTERNETOWEGO
Od ponad pół roku szukam pracy, głównie w urzędach. Startowałam w tych samych konkursach co autor listu, ba. nawet go poznałam w Urzędzie Marszałkowskim. Na kilkadziesiąt konkursów, w jakich brałam udział od lipca 2010, w 90 proc. wygrywali albo stażyści, albo pracownicy z innych urzędów. W konkursie do biura prasowego Kancelarii Prezydenta rekrutacja trwała od godz. 9 do 18, ale już ok. 11 podejrzewałam zwycięzcę (stażysta), który poklepywał się po plecach z członkami komisji i czule zagadywał ich na korytarzu. Porażka. Po kilku konkursach czekając na rozmowy w II etapie zaczęłam się pytać ludzi, czy są po stażu. Co ciekawe, część nawet nie przyznawała, ale BIP nie kłamie. Na tzw. prowincji jest jeszcze gorzej. Na rozmowie z burmistrzem pewnego podlubelskiego miasteczka usłyszałam: z czym ja do ludzi? Po co ja czas szacownej komisji zajmuję? Wygrała stażystka, która dziwnym trafem nawet pytania testowe miała inne. Rozumiem reakcje tych, którzy mówią, że to Twoja wina. Nie możesz znaleźć pracy, bo skończyłeś marny kierunek, nie przygotowałeś się do testu, nie uśmiechasz na rozmowach, bo... tysiące powodów. To normalna reakcja. Przecież nikt nie chce wierzyć w fakt, że można aż tak bezczelnie załatwiać komuś pracę w budżetówce. Ja też nie wierzyłam, dopóki nie zaczęłam szukać pracy w urzędach.
Czytaj też: Zawsze drugi, czyli jak szukałem pracy w urzędach)