Areszt i sprawa w sądzie – takimi sankcjami zagrozili emerytce Agnieszce Ziemlańskiej policjanci z patrolu kontrolującego targowisko przy ul. Wileńskiej. Skutek zajścia to choroba kobiety
i skarga na działalność policji.
– Nie przedstawili się, kazali mi podnieść jakąś czarną torebkę, to podniosłam – opisuje A. Ziemlańska. – Okazało się, że były w niej papierosy. Jasne, że nie moje. Ale policjanci domagali się, żebym się przyznała, że nimi handluję. Kazali mi pokazać dokumenty. Nie chciałam, bo oni swoich też mi nie pokazali. Dopiero pod koniec zajścia przedstawił się dzielnicowy Krzysztof Kudrelek. Potem wszyscy zaczęli grozić aresztowaniem, sądem. Za co? Wezwali radiowóz. To było okropne, upokarzające. Zrobiło się zbiegowisko. Niczym na takie traktowanie nie zasłużyłam. Półtorej godziny mnie maglowali.
Efekt zajścia to ponadtygodniowa choroba poszkodowanej.
– Jesteśmy zbulwersowani tym, co ją spotkało ze strony policji – mówią handlowcy z targowiska przy Wileńskiej. – To jest osoba schorowana, a po tym wypadku o mało zawału nie dostała. Jeszcze się leczy. Przecież to nie były jej papierosy.
4 października A. Ziemlańska złożyła skargę do Komendy Miejskiej Policji, przyszła także do naszej redakcji.
– Nie było nic niewłaściwego w moim zachowaniu – twierdzi dzielnicowy Kudrelek. – Sporządziłem notatkę służbową, w której wszystko jest zapisane. Jeśli ta pani złoży skargę, wszystko wyjaśni się w postępowaniu służbowym.
Na drugi dzień po zajściu handlujący napisali protest przeciw postępowaniu policji. Podpisało go dziewięć osób. – Wszyscy słyszeliśmy, jak policjanci wywierali nacisk na panią Agnieszkę, strasząc ją sądem. Żaden się nie przedstawił, chociaż o to prosiła – napisali w oświadczeniu świadkowie zdarzenia...
– Potwierdzam, że skarga została złożona – mówi Kamil Kowalik, rzecznik prasowy KMP w Lublinie. – Komendant ma na jej rozpatrzenie 30 dni. Termin ten może zostać wydłużony o następne 30 dni, jeśli sprawa będzie tego wymagała.