Miała ukraść 220 tys. zł, ale prawdziwym szokiem było zamordowanie własnego syna. Była prezes Bractwa im. św. Brata Alberta w Lublinie odpowie za te dwa przestępstwa
Kończy się śledztwo w sprawie Moniki S. Kobieta została już przebadana przez biegłych z dziedziny psychologii i psychiatrii. Śledczy czekają na ekspertyzę. Medycy nie wnioskowali o skierowanie kobiety na obserwację, co oznacza, że na podstawie samego badania udało się ocenić jej poczytalność. Opinia biegłych powinna być znana w najbliższych tygodniach. Pozwoliłoby to na zamknięcie śledztwa z końcem czerwca.
Była prezes Bractwa odpowie za przywłaszczenie pieniędzy z jego konta. Według prokuratury, w latach 2017-2018 kobieta przelała na swoje konto ok. 220 tys. zł. Podczas przesłuchania przyznała się do winy. Z ustaleń śledczych wynika, że Monika S. wyprowadzała pieniądze z konta Bractwa, by spłacić własne długi. Zarzuty dotyczące wyłudzeń usłyszały też m.in. była skarbnik oraz księgowa organizacji. Według prokuratury, kobiety przywłaszczyły sobie ok. 24 tys. zł.
Po wykryciu afery Monika S. została aresztowana. W lutym ubiegłego roku wyszła na wolność po wpłaceniu poręczenia majątkowego. We wrześniu usłyszała kolejne zarzuty. Prokuratura ustaliła, że pomagała swoim krewnym wyłudzać kredyty. Wystawiała im fałszywe zaświadczenia o zatrudnieniu i zarobkach. Dzięki temu członkowie rodziny dostali z banków 38 tys. zł i 55 tys. zł. Kredytów nie spłacali. Krewni byli najprawdopodobniej tzw. słupami, a pieniądze z pożyczek miały trafić do rąk Moniki S. Z nieoficjalnych informacji wynika, że kobieta była w poważnych kłopotach finansowych.
W październiku zeszłego roku Monika S. wraz z mężem i 10-letnim synem zaczęli jeździć do różnych hoteli i pensjonatów. Kobieta nie płaciła za pobyt. Mężowi mówiła, że jest świadkiem koronnym, musi więc często zmieniać miejsce zamieszkania.
Pod koniec listopada ubiegłego roku zabrała syna i pojechała z nim do hostelu w centrum Lublina. Kilka dni później obsługa znalazła w pokoju ciało chłopca. Filip leżał na łóżku, przykryty kocem. Jak się później okazało, 10-latek został zabity przez własną matkę. Monika S. zakryła chłopca kołdrą, usiadła na nim i udusiła. Filip walczył o życie, ale nie miał sił, by się uwolnić.
Następnego dnia policjanci zatrzymali kobietę w Puławach. Z nieoficjalnych informacji wynika, że chciała popełnić samobójstwo. Podczas późniejszego przesłuchania przyznała się do zamordowania syna. Monice S. grozi dożywocie.