Pobity ze wstrząśnieniem mózgu i złamanym nosem trafił na 48 godzin do aresztu w Międzyrzecu Podlaskim. Twierdzi, że pobił go Robert Matejek, przewodniczący Rady Miasta.
Albert Modzelewski szedł z małżonką ul. Warszawską. Wracali z urodzin kolegi, gdzie wypił kilka piw. W pewnym momencie schylił się, by zawiązać sznurowadła. Wtedy miało dojść do spięcia z Robertem Matejkiem, przewodniczącym Rady Miasta w Międzyrzecu, który prowadził wózek z dzieckiem. Modzelewski twierdzi, że został uderzony w twarz.
Jego żona zauważyła, że mąż jest zakrwawiony i osuwa się na ogrodzenie, a przewodniczący zaczyna się oddalać.
Modzelewski nie dał za wygraną i pobiegł za Matejkiem. Znów doszło do szarpaniny. Za chwilę na miejsce przyjechał radiowóz. Modzelewski trafił do aresztu na 48 godzin. Twierdzi, że zemdlał tam dwa razy, a policjanci nie reagowali.
Po wszystkim poszedł do lekarza. Okazało się, że ma niedowład jednej strony ciała i wstrząśnienie mózgu. Trafił do szpitala.
Przewodniczący Matejek ma inną wersję. Według niego to Modzelewski go nękał, a na dodatek rzucał butelkami. Jak mówi "Wspólnocie", obezwładnił go w obronie własnej.
Do zdarzenia doszło 21 lipca. Sprawa pewnie skończy się w sądzie.