Rodzina zmarłego pacjenta domagała się, by lekarz z Puław stracił na trzy lata prawo do wykonywania zawodu. Sąd się na to nie zgodził
8 sierpnia 2005 roku 22-letni Łukasz Kelner przyjechał busem z rodzinnych Starachowic do Puław. Obok stacji benzynowej przy ul. Kazimierskiej nagle upadł na betonową posadzkę. Karetka zawiozła go do izby przyjęć puławskiego szpitala. Dyżur miał Krzysztof Ch. Nieprzytomny pacjent został położony w ubraniu na łóżku, ale lekarz się nim nie zajmował.
Wieczorem do szpitala przyjechała rodzina 22-latka. Łukasz nadal leżał na łóżku w ubraniu. Nie dawał żadnych znaków życia. Na uratowanie było już za późno. Sekcja zwłok wykazała, że miał złamaną kość czaszki, a przyczyną śmierci był krwiak nadtwardówkowy.
– Należało pacjenta zbadać bardzie wnikliwie – przyznał na rozprawie Krzysztof Ch. Ale rodzinie zmarłego pacjenta zarzucał, że go niszczy.
Zaskarżyła to rodzina pacjenta i prokuratura. Apelacje rozpoznawał w czwartek Sąd Okręgowy w Lublinie.
– Zaniedbał swoje podstawowe obowiązki. Ale od tamtego zdarzenia upłynęło siedem lat – mówił sędzia Włodzimierz Śpiewla.
Sąd odmówił ukarania Krzysztofa Ch. zakazem wykonywania zawodu. – Ma znakomitą opinię jako lekarz, ciągle podwyższa swoje kwalifikacje – argumentował sędzia.
Ostatecznie, lekarz został skazany na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat i 2 tys. zł grzywny. Czwartkowy wyrok jest prawomocny.
– Co to za wyrok? To dla niego nie jest kara! Nie wierzę w sprawiedliwość – mówił po rozprawie Wojciech Kelner, ojciec zmarłego Łukasza.