W ub. roku sędzia rozpatrywała wniosek o zwrócenie dowodu rzeczowego - samochodu wartego ponad 100 tys. zł. Złożył go znany lubartowski biznesmen oskarżony o próbę wyłudzenia odszkodowania za to auto. Sędzia postanowiła biznesmenowi zwrócić samochód. W dokumentach sądowych wpisała, że za zwrotem samochodu opowiadał się też prokurator, który brał udział w posiedzeniu.
W kolejnym postanowieniu dotyczącym wydania kluczyków do tego auta również wpisała, że w wydawaniu decyzji uczestniczyła prokurator. W rzeczywistości prokuratorzy o niczym nie wiedzieli.
W styczniu sąd dyscyplinarny uchylił kobiecie immunitet. Sędziowie doszli do wniosku, że posiedzenia, na którym zapadła decyzja o zwrocie auta, w ogóle nie było. Sędzia odwołała się. Wczoraj Sąd Najwyższy utrzymał w mocy niekorzystne dla niej orzeczenie. Sędzia tłumaczyła, że nieprawdziwe wpisy znalazły się w dokumentach omyłkowo, przez przemęczenie i migrenę. (er)