Marcin G. – były policjant z lubelskiej „trójki” zostaje w areszcie, zdecydował sąd. Mężczyzna odpowiada w procesie o znęcanie się nad zatrzymanymi. Miał bić i przypalać paralizatorem dwóch zatrzymanych.
W piątek Sąd Rejonowy Lublin-Zachód postanowił, że Marcin G. zostanie w areszcie przynajmniej do końca stycznia przyszłego roku. Mężczyzna jest głównym oskarżonym w sprawie dotyczącej skandalicznego zachowania lubelskich policjantów.
Według śledczych, Marcin G. raził paralizatorem młodego Francuza, m.in. w genitalia. Chciał „nauczyć go polskiego”. Dwaj inni mundurowi mieli się temu przyglądać. Piotr D. i Łukasz U. również zasiadają na ławie oskarżonych. W listopadzie sąd zwolnił ich jednak z aresztu.
Do dramatycznych wydarzeń doszło podczas ostatniej Nocy Kultury. Piotr D. i Łukasz W. przywieźli wtedy do izby wytrzeźwień 30-letniego Francuza – Igora C. Na miejscu był już trzeci z oskarżonych – Marcin G. Przywiózł do izby innego mężczyznę – 24-letniego Rafała K. Z akt sprawy wynika, że Marcin G. znęcał się nad oboma zatrzymanymi. Raził ich paralizatorem w jądra.
– Przywieźli studenta. Siedział za parawanem. Zajmował się nim Marcin G. Weszła tam Małgosia. Była przerażona, odwróciła głowę i powiedziała „O Jezu!”. Potem mówiła, że Marcin G. poraził tego chłopaka paralizatorem. Sama też słyszałam odgłos paralizatora – zeznała w sądzie Ewelina R., była pracownica izby wytrzeźwień. To jeden z głównych świadków oskarżenia. Ona i Małgorzata K. jako jedyne pracownice izby złożyły w śledztwie zeznania obciążające policjantów. Ewelina R. zapamiętała, jak dwaj pozostali oskarżeni – Piotr D. i Łukasz U. – przywieźli do izby Igora C.
– Wszedł Piotr D. i powiedział, że mają dla nas Francuza. Dodał, że on nie mówi po polsku. Marcin G. stwierdził, że zna sposób, żeby go nauczyć polskiego, po czym wyszedł na zewnątrz – relacjonowała kobieta. Według prokuratury, Marcin G. podszedł wtedy do zamkniętego w radiowozie 30-latka. Wielokrotnie raził go paralizatorem w jądra.
– Marcin G. ma taki tekst: „grunt to prund”. Chwalił się paralizatorem – przyznała Ewelina R. podczas śledztwa.
Kiedy Igor C. wyszedł z izby, zawiadomił policję i prokuraturę. Sprawę nagłośniły media. Ustalono, że Marcin G. miał w służbowej szafce prywatny paralizator. W sprawie zabezpieczono również nagrania z kamer monitoringu. Marcin G. i jego dwaj koledzy z III komisariatu zostali wyrzuceni ze służby i aresztowani. Grozi im nawet do 10 lat więzienia. Ich sprawa wróci na wokandę w styczniu.