Jest dalszy ciąg sprawy bezprawnego pobierania opłat na bezpłatnym parkingu przy ul. Wodopojnej. Kobieta, która wygrała przetarg na dzierżawę placu od miasta, zbierała pieniądze, choć Ratusz nie podpisał z nią jeszcze umowy dzierżawy.
- Wezwaliśmy panią na komendę, została przesłuchana i skierujemy przeciw niej wniosek do Sądu Grodzkiego - informuje Ryszarda Bańka, rzecznik Straży Miejskiej. Samowolnie ustawiony przez kobietę znak informujący o wysokości opłat był dziś zasłonięty (na zdjęciu).
Czy kierowcy, od których bezpodstawnie pobierane były opłaty za parkowanie, mogą liczyć na zwrot pieniędzy?
- Oczywiście, każdy, kto się do mnie zgłosi dostanie pieniądze z powrotem - zapewnia Elżbieta Socha. - Ale chciałam powiedzieć, że przez pana będę miała problemy w sądzie. Człowiek chyba ma prawo do błędów, a pan działał z premedytacją.
Dopiero za kilka dni dzierżawca będzie mógł legalnie pobierać pieniądze za parkowanie. - Umowa dzierżawy najpierw trafi do podpisu do radców prawnych, później podpisze ją dyrektor wydziału, następnie prezydent Lublina - wylicza Iwona Furmaga z Wydziału Gospodarowania Mieniem w Urzędzie Miasta.
Wczoraj przy Wodopojnej nie było już pracowników Sochy. Ale postój na bezpłatnym parkingu był płatny. Stał znany kierowcom dziki parkingowy, który już wcześniej zbierał tam "co łaska” i spokojnie inkasował. - Nie mieliśmy takiego sygnału - stwierdza Bańka.