Setki dziur w asfalcie, nawet średnicy pół metra i głębokości 15 centymetrów, wyłoniły się spod topniejącego śniegu. Kierowcy robią co mogą, aby nie wpaść w wyrwę w jezdni.
Czy rzeczywiście? – Na ulicach jest tragicznie, a może być jeszcze gorzej. Przy takiej pogodzie dziur będzie pojawiało się coraz więcej – twierdzi Ryszard Selech, prezes „Echo-Taxi”. – Jedyną ulicą, po której można bez obaw przejechać samochodem jest Wrotkowska. Wszystkie pozostałe to pułapki pełne dziur.
Na dziury narzeka też Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne. – Szybciej zużywają się elementy zawieszenia, a to podwyższa nasze koszty – mówi Adam Matwiejczuk, kierownik organizacji i kontroli ruchu MPK.
Usuwaniem ubytków w jezdniach zajmują się w Lublinie cztery firmy. Ale jak same twierdzą, ich działania przypominają na razie walkę z wiatrakami. – W dzień załatamy, a po nocy pojawiają się kolejne – wyjaśnia Wiesław Adamczyk, prezes Lubelskiego Przedsiębiorstwa Robót Drogowych. – Średnio w ciągu dnia zużywamy na uzupełnienie ubytków w jezdniach 5 ton asfaltu, a to oznacza usunięcie kilkuset dziur.
– Nasze drogi są stare i mają fatalną podbudowę. Nic dziwnego, że ulegają szybkiemu niszczeniu – twierdzi Grzegorz Bielawski, dyrektor ds. modernizacji i remontów Komunalnego Przedsiębiorstwa Robót Drogowych.
KPRD codziennie uzupełnia ubytki na ok. 150 metrach kwadratowych jezdni. Kosztuje to miasto od 40 do 60 zł za metr kwadratowy. – Pieniędzy na pewno nie zabraknie, na łatanie dziur muszą być środki – zapewnia Bałaban.
W tym roku na bieżące utrzymanie dróg – skąd pochodzą pieniądze m.in. na łatanie dziur – miasto zarezerwowało ok. 6 mln zł.
Czy po każdej zimie jesteśmy skazani na dziurawe jezdnie? – Nie. Receptą jest wymiana nawierzchni na najbardziej zużytych odcinkach. Ale to kosztuje – tłumaczy Adamczyk. – Gdyby wszystkie ulice były nowe, nie byłoby problemów z dziurami.
Zdaniem drogowców, łaty na jezdniach powinny wytrzymać ok. trzy lata. Pod warunkiem, że asfalt był położony na suchą nawierzchnię. – Ale jak to zrobić np. na ul. Głuskiej, po której całą szerokością płynie woda? – pyta Bielawski.
W takich przypadkach drogowcy decydują się na doraźne rozwiązania. – Wypełniamy ubytki, aby zagwarantować minimum bezpieczeństwa kierowcom. Ale żywotność takiej łaty nie przekracza czterech miesięcy – dodaje Bielawski.
Informacje o dziurach na ulicach miasta można zgłaszać do WGK pod numerami tel. 443-53-51, 443-53-78.
Gdy uszkodzimy auto
Pierwszy krok: świadek – najlepiej natychmiast zgłosić zdarzenie do Straży Miejskiej lub policji. Notka z opisem zdarzenia dokonana przez funkcjonariuszy może mieć decydujące znaczenie w uzyskaniu odszkodowania. (Jeśli nie mamy świadka oceną zdarzenia zajmie się przedstawiciel zarządcy drogi).
Drugi krok: wniosek o odszkodowanie – trzeba go złożyć osobiście u zarządcy drogi. Zwykle są już gotowe wzory formularzy, trzeba je tylko wypełnić. Pamiętajmy, że to wnioskodawca musi udowodnić, że szkoda powstała z winy zarządcy drogi.
Trzeci krok: Jeśli nasz wniosek zostanie odrzucony możemy odwołać się do sądu.