Każdego dnia ul. Spokojna i przyległe uliczki zamieniają się w wielki parking. Chociaż nie wolno tam parkować. Miejscy strażnicy omijają jednak to miejsce. Wolą inne ulice, na których prawo łamią zwykli ludzie a nie ważne osobistości. A szefowie straży nie chcą nawet rozmawiać.
Dlaczego strażnicy nie zaglądają na tę ulicę? Chcieliśmy o to spytać rzecznika Straży Miejskiej Roberta Gogolę. Ale konsekwentnie nie odbierał telefonu komórkowego. A to właśnie on odpowiada za nadzór nad strażnikami zakładającymi blokady na koła źle zaparkowanych samochodów na ulicach w ścisłym centrum Lublina. Komórki nie odbierał także komendant Waldemar Wieprzowski. Dzwoniliśmy także do jego biura. Bez efektu. - Jest zastępca. Ale wyjechał w miasto. Proszę powiedzieć, w jakiej sprawie pan dzwoni i zostawić swój numer telefonu, to komendant do pana oddzwoni - obiecywała sekretarka. Nie oddzwonił. Z komendantem Wieprzowskim udało nam się połączyć dopiero późnym popołudniem. Rozmowa trwała bardzo krótko.