Uzbrojeni w czytnik strażnicy będą sprawdzać napotkane psy. Kontrolę zlecił Wydział Ochrony Środowiska w Urzędzie Miasta. – Wystarczy zbliżyć czytnik do karku psa. I na wyświetlaczu urządzenia pojawi się numer zwierzęcia. Procesory
wszczepiane są zawsze w tym samym miejscu, więc jeśli numer się nie pokaże, to znaczy, że pies czipa nie ma – tłumaczy Marian Stani, dyrektor wydziału.
Właściciel nieoznakowanego psa będzie miał tydzień na wizytę w jednym z kilkunastu gabinetów, które na koszt miasta wszczepiają procesory. Jeśli tego nie zrobi, dostanie mandat. Jak wysoki? Zapytaliśmy o to rzecznika Straży Miejskiej. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Kontrole mają zdyscyplinować właścicieli psów, którzy nie płacą podatku. – I słusznie. Płacić powinien każdy – mówi Paweł Grabarczyk, właściciel kilkuletniej Nory. Jeszcze jej nie oznakował. Ale obiecuje, że to zrobi.
– W Lublinie żyje ok. 15 tys. psów – szacuje Stani. W ewidencji jest tylko 9700. – W roku 2003 miejscy inspektorzy chodzili od posesji do posesji, sprawdzając m.in. umowy na wywóz śmieci. Jeśli w domu był pies, żądali dowodu wpłaty podatku. I do wykazu trafiło ok. tysiąca psów – wspomina Anna Adamowicz, zastępca dyrektora Wydziału Finansowego w lubelskim magistracie.
W 400-tysięcznym Szczecinie w ewidencji brakuje ok. 8 tys. psów. W listopadzie 2003 r. tamtejsi radni zobowiązali mieszkańców do czipowania psów. Dali im na to pół roku. – Sprawdzane są głównie psy wyprowadzane na smyczy. Bezpańskie rzadziej. Kontrole nie są rygorystyczne. Właściciel małego ratlerka, mieszczącego się za pazuchą, mandatu raczej nie dostanie – podkreśla Michał Górski ze szczecińskiego Ratusza. Dodatkowo, właściciel oznaczonego zwierzęcia zamiast 50 zł podatku zapłaci w tym roku tylko 37 zł.
W Szczecinie kontrole zaczęły się dopiero dziesięć miesięcy po wprowadzeniu obowiązku czipowania psów. W Lublinie zaczną się w marcu, choć psy można bezpłatnie znakować dopiero od trzech tygodni. Do tej pory zrobiło to ok. 400 osób.
– Dali ludziom za mało czasu. Niech sobie sami wszczepiają elektronikę. Ja zgłoszę administracji zaginięcie psa. Jeśli zaczną uganiać się po osiedlach za kundlami, chyba będę spacerować z kamerą. Bo sceny będą przekomiczne – planuje pani Monika, mieszkanka dzielnicy Czuby.