Trwa akcja pomocy pogorzelcom z kamienicy przy ul. Lubartowskiej, którzy we wtorek stracili dach nad głową i cały dobytek. Najprawdopodobniej udało się już zaspokoić najpilniejsze potrzeby odzieżowe, ale to wciąż niewielki krok na drodze do wyjścia z kryzysu
Lawina ubrań przetoczyła się wczoraj przez szatnię podstawówki przy ul. Sierocej, do której chodzą dzieci z rodzin dotkniętych wtorkowym pożarem. – Przeczytałam w internecie, że potrzebna jest pomoc, a mam trochę rzeczy, które mogę oddać – mówi pani Sylwia, jedna z wielu osób, które odpowiedziały na apel o wsparcie dla pogorzelców.
Przypomnijmy: wskutek pożaru w kamienicy przy Lubartowskiej 28 do użytku nie nadaje się pięć z dziesięciu mieszkań. Trzy rodziny znalazły tymczasowe schronienie we własnym zakresie, dwie inne, w sumie 11 osób, trafiły do hotelu opłaconego przez władze miasta.
– Robimy wszystko, żeby dzieci mogły w poniedziałek pójść do szkoły – stwierdza Dorota Kotowska, przewodnicząca rady rodziców, która organizuje w szkole zbiórkę dla pogorzelców. Dary zwoził tu również administrator budynku, który wspierał zbiórkę. – Dostajemy bardzo dużo ubrań – mówi Łukasz Dycha ze spółki ADE-EM Centrum. – W piątek od rana będziemy te wszystkie rzeczy sortować – zapowiada Kotowska.
Jeszcze dziś mają zapaść decyzje o wsparciu finansowym pogorzelców przez Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie. – Miasto wystąpi też z wnioskiem o udzielenie pomocy z funduszy wojewody – informuje Magdalena Suduł, rzecznik MOPR. Wpłaty przyjmuje ponadto Caritas Archidiecezji Lubelskiej na konto nr 46 1240 1503 1111 0000 1752 8351 z dopiskiem „Pogorzelcy- Lubartowska 28b”.
W najbliższych dniach poszkodowane rodziny mają się przenieść z tymczasowego schronienia do mieszkań zapewnionych im przez samorząd Lublina. – Są już zarezerwowane lokale dla trzech rodzin – przekazuje Joanna Bobowska z Urzędu Miasta. – W mieszkaniach tych kończą się już prace remontowe. Najdłuższy z remontów potrwa do końca kwietnia.
Do wspomnianych mieszkań trafić mają obie rodziny zakwaterowane na koszt miasta w hotelu na Dziesiątej oraz jedna z tych rodzin, które tuż po pożarze na własną rękę znalazły sobie kąt na chwilę. – Trzeba już myśleć o wyposażeniu tych lokali w meble i sprzęt gospodarstwa domowego – stwierdza Kotowska. Potrzebne są też aparaty słuchowe dla dwojga starszych ludzi. Dary wciąż można przynosić do podstawówki przy Sierocej.