UMCS chce przebudować Dom Asystenta na akademik. Wszystko zależy od tego, czy studenci zgodzą się sfinansować remont z funduszu pomocy materialnej.
– Dwuosobowy pokój kosztuje tutaj 260 zł miesięcznie – mówi Tomasz Demendecki, asystent na Wydziale Prawa UMCS. – Nie płacę za dojazd, bo na uczelnię mam dwa kroki. Pod nosem wszystkie biblioteki. Do tego wymiana pościeli raz na tydzień A stancja w pobliżu miasteczka to wydatek 600–700 zł za pokój. A ja zarabiam na uczelni niewiele ponad 800 zł.
W domu asystenta może mieszkać 300 osób. – Zawsze był nadmiar chętnych. Ale teraz ponad połowa pokoi stoi pusta – podkreśla Grażyna Siewierska-Juszczyk, kierowniczka domu. – Ludzie zaczęli stąd uciekać i szukać innego mieszkania, jak tylko pojawiły się pogłoski o przebudowie. Przestraszyli się, że pewnego dnia zostaną bez dachu nad głową.
Tymczasem uczelnia postanowiła zamienić asystentów na studentów. – Po pierwsze, nie ma przepisów nakazujących uczelni zapewniania lokum swoim pracownikom. Powód drugi i najważniejszy to stan techniczny tego budynku. On po prostu wymaga remontu – zaznacza Maciej Grudziński, dyrektor administracyjny UMCS.
Problemem są jednak pieniądze. Remont ma kosztować ok. 7 mln złotych. UMCS takich pieniędzy nie ma. – Będziemy negocjować ze studentami na temat środków z funduszu pomocy materialnej – dodaje Grudziński.
Z tego funduszu studenci otrzymują stypendia i zapomogi socjalne i do takich deklaracji podchodzą z dystansem. – Rozmawiać możemy, jednak na pewno nie zgodzimy się pełne finansowanie remontu – mówi Jarek Joniec, przewodniczący Samorządu Studentów UMCS.
Według wstępnych planów przebudowa miałaby się rozpocząć jesienią. – Jak będą pieniądze. Jeżeli rozmowy ze studentami nie przyniosą skutku, roboty rusza najprawdopodobniej w przyszłym roku – tłumaczy M. Grudziński.
UMCS dysponuje w tej chwili miejscami w akademikach dla 3200 studentów. To nie zaspokaja nawet połowy potrzeb. A remont jest mniej kosztowny niż budowa nowego budynku.