Miałam wysoką gorączkę, katar i kaszel - mówi Justyna, studiująca w Lublinie puławianka. - Poszłam do lekarza. Jednak nie zostałam przyjęta. Kazano mi wyjść z gabinetu. Co mają robić studenci, którzy zachorują w innym mieście?
- Oczywiście, możemy przyjąć pacjenta, pod warunkiem że występuje zagrożenie życia czy zdrowia - mówi Barbara Gosławska z przychodni przy ulicy Nałkowskich.
- Stan tej pani nie kwalifikował się do takiej porady, a dodatkowo mieliśmy wielu pacjentów oczekujących w kolejce, którzy byli już wcześniej zarejestrowani.
Przychodnia to nie pogotowie. Jeśli ta pani chce natychmiastowej porady, to może się zgłosić po godzinie 18 do ambulatorium przy Hipotecznej.
- To nieprawda, w kolejce nie było wielu pacjentów - ripostuje pani Justyna. - Kiedy chciałam poprosić lekarza o poradę, zostałam wyrzucona z gabinetu. - Gorączkę i katar można leczyć w domu - dodaje Gosławska.
W przychodni przy Nałkowskich dowiedzieliśmy się, że aby wyeliminować podobne problemy, student może się zapisać do drugiego lekarza w mieście, w którym studiuje.
- To błędna informacja - wyjaśnia Chymosz. - Od lipca 2007 roku student zapisuje się do lekarza na identycznych zasadach, jak każdy inny pacjent, tj. może złożyć deklarację wyboru tylko do jednego lekarza.