Za usunięcie negatywnego komentarza - bon na 100 zł. Za oczernianie lokalu w internecie - oficjalne przeprosiny restauracji na piśmie. Tak dla niektórych gości zakończyła się sylwestrowa zabawa w popularnym staromiejskim lokalu. – To była zorganizowana próba oczernienia nas - twierdzi pełnomocnik Czarciej Łapy
O Sylwestrze w Czarciej Łapie na lubelskim Starym Mieście pisaliśmy na początku stycznia. Uczestnicy imprezy w lokalu obwiniali restaurację o masowe zatrucia. Następnego dnia po imprezie sensacje żołądkowe miała znaczna część gości. Ich zdaniem objawy wskazywały na zatrucie, a nie na grypę żołądkową.
– Straszyli mnie sądem, więc zgodziłam się napisać na Facebooku, że to jednak nie było zatrucie. Dziś nie wiem czy dobrze zrobiłam. Zaproponowali mi za to bon o wartości 100 zł na posiłek w restauracji – mówi nam jedna z uczestniczek sylwestrowej imprezy. – Mojej koleżance Czarcia Łapa proponowała bon na 200 zł.
Jak twierdzi Filip Lewak z Czarciej Łapy, restauracja była gotowa ponieść wszelkie konsekwencje.
– Okazało się jednak, że nie była to nasza wina. Dlatego byliśmy też gotowi na podjęcie kroków prawnych. Wszystko udało się jednak zakończyć polubownie – mówi Filip Lewak. – Jedna z osób, które były najbardziej aktywne w oczerniającej nas dyskusji, napisała później na naszym Facebooku, że to nie było zatrucie. Zaproponowaliśmy jej bon do wykorzystania w naszej restauracji, bo chcemy utrzymać dobre relacje.
Dwójka innych gości ma Czarcią Łapę oficjalne przeprosić na piśmie. – Ciekawe jest to, że nikt nie skontaktował się z nami osobiście w sprawie odszkodowania czy czegokolwiek innego, chociaż zachęcaliśmy do tego – komentuje Lewak.
– Nie zgłosiliśmy się, bo nie mieliśmy potwierdzenia od lekarza. Za późno się do niego z żoną zgłosiliśmy. Nie sądziliśmy, że chodzi o zatrucie. Na początku myśleliśmy, że to zwykła jelitówka – mówi nam jeden z uczestników imprezy.
– Uważam, że to była zorganizowana próba oczernienia naszej restauracji i wprowadzenie klientów w błąd – przekonuje Lewak. – Sanepid był u nas dwukrotnie. Kontrole nic nie wykazały.
Inspektorzy nie mieli zastrzeżeń do stanu sanitarnego restauracji. Sanepid nie stwierdził też obecności patogenów chorobotwórczych ani u personelu restauracji, ani u jednego z klientów, który został objęty nadzorem epidemiologicznym.
Z Facebooka restauracji zniknęła już dyskusja, w której uczestnicy sylwestrowej imprezy pisali o zatruciach.
– Wszystkie osoby, które pisały oczerniające komentarze, usunęły je. Osoba, która założyła dyskusję, sama ją usunęła. My tego nie robiliśmy, bo chcieliśmy zachować transparentność i wyjaśnić tę sytuację – zapewnia Lewak.