
Psychiatrzy orzekli, że podejrzany o gwałt jest niepoczytalny, ale nie stwarza dużego zagrożenia dla otoczenia. Prokurator umarza sprawę o gwałt, a mężczyzna dalej nęka ofiarę.

Śledczy uznali jej zeznania za wiarygodne. Mężczyzna usłyszał zarzuty gwałtu, a dodatkowo wygrażania narzeczonemu dziewczyny, Jackowi. W tym czasie dochodziło między mężczyznami do scysji, a nawet rękoczynów. Jacek stawał nawet za to przed sądem (prawomocny wyrok jeszcze nie zapadł). Sprawa Andrzeja P. toczyła się ciągle w prokuraturze.
Na początku kwietnia tego roku Andrzej P. przyjechał do domu Anny. Dziewczyna była w towarzystwie koleżanek.
- Zapukał. Otworzyłyśmy, bo myślałyśmy, że to listonosz - opowiada Anna. - Chciał wtargnąć do środka, ale udało się nam go wypchnąć. Uszkodził drzwi. Groził, że zrobi mi krzywdę. Uciekł, bo koleżanka zaczęła wołać o pomoc.
Prokuratura i w tej sprawie wszczęła dochodzenie. Szykowała się już do przedstawienia mężczyźnie nowych zarzutów, ale nie doszło do tego, bo w maju Andrzej P. trafił na obserwację psychiatryczną związaną z gwałtem. Lekarze orzekli, że jest niepoczytalny. Uznali jednak, że prawdopodobieństwo tego, że znowu wejdzie w konflikt z prawem, jest niewielkie. A prokuratura na tej podstawie umorzyła śledztwo o gwałt. Andrzej P. cieszy się pełną wolnością.
Być może psychiatrzy inaczej oceniliby zagrożenie, które stwarza były konkubent Anny, gdyby wiedzieli o kwietniowym najściu na jej dom. Ale z prokuratury dostali tylko materiały ze śledztwa o gwałt.
- Psychiatrzy mogą zajmować się jedynie tą sprawą, w której zostały przedstawione zarzuty. A w drugim postępowaniu do tego nie doszło - tłumaczy Bożena Wasiewicz, zastępca prokuratora rejonowego w Lublinie.
- Zamykamy drzwi na podwójne zamki, ale on pojawi się wcześniej czy później - skarżą się narzeczeni. - Już dostaję od niego SMS-y, że teraz nikt mu nic nie zrobi - dodaje Jacek.
W prokuraturze poinformowano nas, że Andrzej P. usłyszy jednak zarzuty za zajście z kwietnia.
- Potem jeszcze raz zwrócimy się do psychiatrów z pytaniem, jakie stwarza zagrożenie dla otoczenia - mówi prokurator Wasiewicz. - Biegli wypowiedzą się na podstawie obu spraw.
Jednak droga do umieszczenia go na przymusowym leczeniu otworzy się dopiero wówczas, gdy lekarze odpowiedzą, że dalsze przejawy agresji są u Andrzeja P. bardzo prawdopodobne.
Personalia bohaterów tekstu zostały zmienione.