Pozamykane na klucz drogi ewakuacji, brak hydrantów i za mało gaśnic, korytarze zastawione łatwo palnymi materiałami. To tylko część nieprawidłowości wykrytych przez straż pożarną w szkole podstawowej przy ul. Wajdeloty w Lublinie.
– Sami się zgłosiliśmy do tej kontroli, bo chcieliśmy spełniać wymogi bezpieczeństwa – podkreśla Magdalena Charlińska, kierownik administracyjny Szkoły Podstawowej nr 29 w Lublinie. Straż wkroczyła do szkoły w ostatnich dniach stycznia. Wykaz stwierdzonych nieprawidłowości liczy 12 pozycji.
W budynku z 1961 r. nie ma wymaganych przepisami hydrantów wewnętrznych, więc w razie pożaru szkoła jest zdana na gaśnice, a tych było za mało. Na parter (mający 1511 mkw.) miała wystarczyć jedna, na piętrze były dwie, w piwnicy żadnej. Miejsca ich ustawienia nie były oznakowane. Dodatkowe gaśnice miały pracownie: chemiczna i komputerowa, a w kuchni nie było gaśnicy do płonących olejów. Szkoła już zapowiada niezbędne zakupy.
Zagrożenie pożarem potęguje zły stan instalacji elektrycznej, znany przynajmniej od sierpnia 2015 r. Już wtedy konserwator stwierdził, że instalacja jest przegrzana, popękana, w wielu miejscach grozi pożarem i jest przeciążona przez podłączenie do gniazdek zbyt wielu urządzeń.
Co orzekli strażacy w trakcie kontroli? – Usterki wynikające z protokołów konserwatora nie zostały usunięte – czytamy w raporcie, gdzie widnieje też uwaga, że w trakcie wizyty straży szkoła przedstawiła wyniki badań z sierpnia 2017 r. mówiące o… braku usterek.
Ewakuacja z przeszkodami
Pułapką dla około 600 uczniów mogły się okazać również same drogi ucieczki z budynku. – Drzwi ewakuacyjne są pozamykane – stwierdzili strażacy w protokole z kontroli. Wyjścia awaryjne były zamknięte na klucze, których obok nie było. – Mamy wyznaczone osoby odpowiedzialne za otwieranie poszczególnych drzwi. Nie wiedzieliśmy, że klucz musi być dostępny dla każdego, niezwłocznie to poprawimy – obiecuje kierowniczka.
Na korytarzach szkoły nie ma wymaganego oświetlenia awaryjnego, więc zimą, gdy zmrok zapada długo przed ostatnim dzwonkiem, trzeba by wyprowadzać uczniów po ciemku. – Jesteśmy już po rozmowie z elektrykiem, który zaprojektuje takie oświetlenie oraz pożarowy wyłącznik prądu – mówi Charlińska. Ze strażackiego raportu wynika ponadto, że dyrekcja nie przeprowadziła próbnej ewakuacji, chociaż miała taki obowiązek.
Są również inne zastrzeżenia. – Na korytarzu stanowiącym drogę ewakuacyjną przy sali gimnastycznej są przechowywane rozkładane krzesła oraz sprzęt sportowy w postaci kozła do skakania – wytyka straż i zaznacza, że są to materiały palne. Nie był to jedyny korytarz z taką pułapką. – Na poziomie parteru znajdują się szafki z materiału palnego, gdzie przechowywane są przedmioty uczniów.
Szkoła deklaruje gotowość do usunięcia wszystkich nieprawidłowości. – Czekamy na pisemne zalecenia straży – mówi Marek Woźniak, dyrektor podstawówki. Z kolei straż przygotowuje już wykaz spraw, którymi szkoła musi się zająć. – Wyznaczymy termin na ich wykonanie – zapowiada Andrzej Szacoń, rzecznik Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Lublinie. Wniosku o zamknięcie placówki jednak nie będzie.
Dla Dziennika
Mariusz Banach, zastępca prezydenta miasta ds. oświaty
– To nie jest odosobniony przypadek. W skali miasta brakuje nam 30 mln zł, żeby dostosować placówki oświatowe do zmieniających się stale wymogów przeciwpożarowych i do wymogów sanepidu. Oczywiście, powieszenie klucza w odpowiednim miejscu, czy przeprowadzenie próbnego alarmu nie wymaga nakładów finansowych.
Ratusz już zapowiada, że poprosi szkoły o ponowne przyjrzenie się sprawom bezpieczeństwa uczniów. – Z tego co wiem, dyrektorzy prowadzą takie badania od czasu do czasu – mówi Banach. – Bardzo chętnie, przy najbliższej okazji, przypomnę im o tym obowiązku.