Dyrekcja szpitala przy al. Kraśnickiej w Lublinie z samorządowej pożyczki uregulowała m.in. część zaległości wobec firmy przygotowującej posiłki dla pacjentów. Tak się złożyło, że udziały w przedsiębiorstwie ma radna sejmiku.
W grudniu ub. roku samorząd województwa pożyczył szpitalowi 8 mln zł na spłatę najpilniejszych długów. Dyrekcja przygotowała listę wierzycieli, a samorząd ją zatwierdził. W wykazie znalazła się m.in. firma In-Pak.
- To nie jest tak, że trafiła na początek kolejki. Mamy umowę z przedsiębiorstwem, a nie z osobą prywatną - mówi Ryszard Śmiech, dyrektor szpitala. - Staraliśmy się zachować proporcje. W pierwszej kolejności regulujemy zobowiązania wobec firm, które zapewniają bieżące funkcjonowanie szpitala. In-Pak zapewnia jedzenie.
Dyrekcja nie ujawnia, ile placówka jest winna In-Pakowi. Nie wiadomo też, jakie zaległości już uregulowano. W tej chwili trwają negocjacje z wierzycielami. Szpital może spłacać kolejne długi, bo samorząd zgodził się poręczyć kredyt w wysokości 30 mln zł. Powinno wystarczyć na spłatę blisko jednej trzeciej zobowiązań. Czy i tym razem In-Pak znajdzie się na liście?
- Chcemy uregulować zobowiązania wymagalne. Długi wobec tej firmy do takich należą - mówi Śmiech. - Takie przedsiębiorstwa, umożliwiają działanie szpitala. Wątpliwości w tej sprawie to jakieś nieporozumienie.
Podobnego zdania jest Arkadiusz Bratkowski z Zarządu Województwa. Zapewnia, że samorząd nie zajmował się długami poszczególnych firm. Nie było też żadnych sugestii co do kolejności regulowania zobowiązań. - Każdy, kto ma żądania finansowe wobec szpitala, może domagać się ich zwrotu - kwituje Bratkowski.
Radna Świnarska nie chce rozmawiać na temat In-Paku. Dziennikarzy odsyła do firmowego prawnika. - Szpital nadal ma wobec nas spore zobowiązania. Reguluje je z opóźnieniem, raz na kilka miesięcy - mówi Tomasz Furgał, radca prawny firmy. - Z naszej strony jest dobra wola. Rozumiemy dramatyczną sytuację finansową.