- Spokojnie, podpiszemy kolejną umowę - mówią w Ratuszu
- Kiedy poszli sprzątać na Żelaznej, to okoliczni mieszkańcy przynosili im nawet kanapki - mówi Joanna Rachańczyk, która w Urzędzie Miasta odpowiada za usuwanie dzikich wysypisk śmieci. Takich składowisk jest w Lublinie wiele. Ale na to, by szybko zlikwidować każde z nich, nie zawsze są pieniądze i siły. I tu z odsieczą przybywają więźniowie. - Od czerwca pracujący tylko dla nas - załadowali 90 wielkich kontenerów śmieci. Słowo daję, nie miałam lepszych pracowników - dodaje Rachańczyk. - A jak zauważyli gdzieś jeszcze jakieś składowisko, to od razu do nas dzwonili i pytali, czy ustalimy właściciela terenu, bo też by chcieli posprzątać.
Skazani byli też wysyłani do zbierania śmieci w miejskich wąwozach.
- I tam, gdzie ich wysyłaliśmy, sprzątali na błysk - zaznacza Tomasz Radzikowski, dyrektor Wydziału Gospodarki Komunalnej. - Nie ma dwóch zdań, byli bardzo porządni i nie mieliśmy z nimi najmniejszych problemów.
Ośmiu więźniów pracowało społecznie na ulicach Lublina od czerwca.
Taką umowę podpisał z Rejonowym Aresztem Śledczym prezydent Lublina. Umowa wygasa z końcem listopada. Ale miejscy urzędnicy już zapowiadają, że podpiszą kolejną. - Na początku przyszłego tygodnia spotkamy się w tej sprawie z dyrekcją aresztu - zapowiada Krzysztof Żórawski, dyrektor Wydziału Organizacji Urzędu. - Na czas zimy zawiesimy tę współpracę. Na wiosnę ją wznowimy.
Ze współpracy z Ratuszem zadowoleni są też więziennicy.
- Nie bez powodu praca wymieniana jest na pierwszym miejscu wśród czynników resocjalizacyjnych. Było już wiele badań naukowych na ten temat - mówi Zbigniew Drożyński, dyrektor Rejonowego Aresztu Śledczego w Lublinie. - Skazani mają poczucie, że robią coś dobrego dla swojego miasta. A poza tym, możliwość wyjścia na kilka godzin do pracy jest dla nich doskonałą okazją do zabicia więziennej nudy - dodaje Drożyński.