W województwie lubelskim zanotowano już blisko 30 zgonów spowodowanych wyziębieniem organizmu. Większość ofiar to bezdomni i samotni. A w schroniskach brakuje miejsc. Najgorsza sytuacja jest w Lublinie.
Schronisko, które przez cały rok dysponuje 35 miejscami, na czas zimy uruchamia noclegownię na 20 miejsc oraz dodatkowo tworzy 10 tzw. miejsc interwencyjnych. W święta mieszkało tam blisko 80 mężczyzn.
– Zgłasza się do nas coraz więcej osób – mówi Wojciech Bylicki, kierownik placówki. – Bezdomnych przywozi również policja, Straż Miejska i pogotowie.
W schronisku, oprócz pieniędzy i powierzchni, brakuje ciepłej odzieży i obuwia dla mężczyzn. Przydałaby się żywność i środki czystości. Z podobnymi problemami boryka się Stowarzyszenie „Nadzieja”, prowadzące schronisko przy ul. Garbarskiej oraz noclegownię przy ul. Abramowickiej.
– W obu placówkach mamy już komplet – mówi Barbara Brania, kierownik schroniska przy ul. Garbarskiej. – Już teraz dwie osoby zmuszeni byliśmy położyć na korytarzu.
W Schronisku św. Brata Alberta w Chełmie przebywa obecnie 60 mężczyzn. – Na noclegownię w ostatnim czasie zaadaptowaliśmy dodatkowo dwie sale – mówi Mariusz Radzikowski, prezes chełmskiego Towarzystwa św. Brata Alberta. – Oferujemy nocleg i wyżywienie. Na czas mrozów zrezygnowaliśmy z przestrzegania dotychczas obowiązującego regulaminu. Przyjmujemy wszystkich, nawet pijanych.
Bezdomni mogą liczyć na miejsce w Chełmskim Centrum Wychodzenia z Bezdomności i Matek Samotnie Wychowujących Dzieci „Monar-Markot”. Obecnie przebywają tam 203 osoby. Ośrodek jest w stanie przyjąć jeszcze około 30 bezdomnych, ale jak podkreśla Jan Banasiak, kierownik schroniska, bez względu na posiadaną liczbę miejsc ośrodek przyjmie wszystkich potrzebujących. Pod warunkiem, że są trzeźwi.