Grupa losowo wybranych mieszkańców ma decydować w ważnych dla miasta sprawach – to najnowszy pomysł Ratusza. Członkowie tej grupy mają myśleć tak długo, aż wymyślą rozwiązanie, które poprze 80 proc. z nich. Decyzja będzie wiążąca dla władz miasta.
Działa to podobnie do amerykańskiej ławy przysięgłych – wyjaśnia Piotr Choroś, dyrektor Biura Partycypacji Społecznej w Urzędzie Miasta, który miałby w ten sposób rozstrzygać sposób lokalne spory, na przykład ten wokół komunikacji na południu Czubów. Nie wszyscy są tu zachwyceni planowaną przez Urząd Miasta drogą między osiedlami a lasem, gdzie niegdyś miała biec duża dwupasmówka, a teraz mowa o małej ulicy.
Przeciwnicy budowy nowej drogi twierdzą, że zamiast burzyć spokój przy lesie o wiele lepiej byłoby wysłać komunikację miejską przez równoległą osiedlową drogę, ul. Bursztynową. Ten pomysł nie zachwyca za to części mieszkańców, którym autobusy miałyby jeździć za oknem. – Ku mojemu zaskoczeniu ten konflikt zaczął narastać – mówi Krzysztof Żuk, prezydent Lublina.
Tego typu sprawami miałaby się zajmować grupa mieszkańców zwana „panelem obywatelskim”. Do takiego grona mógłby trafić każdy.
Najpierw ze wszystkich mieszkańców Lublina wybierana byłaby duża grupa będąca miniaturką miasta jeśli chodzi o płeć, wiek, wykształcenie, dzielnicę... Osoby te byłyby pytane, czy w razie potrzeby mogą zasiąść w – nazwijmy to umownie – „ławie przysięgłych”. Spośród tych, którzy się zgodzą, wybierana byłaby losowo grupa do rozwiązania konkretnego problemu.
Taka grupa miałaby dostać informacje od każdej strony sporu, wysłuchać wszystkich głosów „za” i „przeciw”. A potem wydać werdykt. Byłby on wiążący dla władz miasta w przypadku, gdy za danym rozwiązaniem opowie się 80 proc. osób zasiadających w panelu.
Do końca września Urząd Miasta czeka na propozycje spraw, które miałyby być rozwiązane w taki sposób. Nie mogą to być tematy już rozstrzygnięte. Muszą to być sprawy istotne dla mieszkańców, interesujące ich oraz kontrowersyjne.
– To rozwiązanie stosuje już Gdańsk. Tam panel liczy 60 osób – mówi Choroś. Ile osób miałoby zasiadać w lubelskiej „ławie przysięgłych”? To dopiero ma być ustalone. – Dajemy sobie pół roku – zapowiada Choroś. Do końca roku ustalony ma być mechanizm wybierania grupy powoływanej do zajęcia się danym problemem.