Odsłonięte kable pod napięciem, zniszczone lampy, potłuczone jarzeniówki. Takim widokiem wita jeden z tuneli wzdłuż ul. Kunickiego koło przebudowywanego wiaduktu.
Tyle że przejście wcale nie jest bezpieczne. Na przechodniów czyhały częściowo pozbawione izolacji przewody pod napięciem. Z dziewięciu zainstalowanych w tunelu lamp sprawnych jest tylko pięć. Dwie inne są mocno zdewastowane, ze ścian zwisają ich fragmenty, a po ziemi walają się resztki potłuczonych jarzeniówek.
Kolejne dwie lampy wyglądają na całe, ale nie świecą, bo ktoś ukradł fragment zasilającego je kabla. Z drugiej strony zwisa przewód pod napięciem, część pozbawiona jest izolacji. Poza tym na ziemi widać pamiątki po libacji: butelkę po winie i dwie butelki po taniej wódce. Taki widok zastaliśmy we wtorek.
Tunel formalnie jest jeszcze placem budowy.
– Rozmawiałam w tej sprawie z kierownikiem budowy. Poinformował, że kable są codziennie poprawiane i codziennie chuligani je rozpracowują – mówiła nam Małgorzata Kwiatkowska z lubelskiego oddziału Centrum Realizacji Inwestycji spółki PKP Polskie Linie Kolejowe. Właśnie ta firma zleciła przebudowę wiaduktu nad ul. Kunickiego i stworzenie równoległych do jezdni tuneli. – Każdego dnia wykonawca robót zbiera w tym miejscu butelki i śmieci.
Zdewastowane tunele, gdy już uda się je skończyć, nie będą strzeżone przez kamery. – Rzeczywiście, projekt ich nie przewiduje – przyznaje Kwiatkowska. Monitoring będzie za to na placyku przy ul. Kunickiego, z którego przedłużonym przejściem podziemnym da się dotrzeć na perony. Co z tunelami? Niedługo nie będzie to problem kolei. – Planujemy, że tunele zostaną przekazane miastu – zapowiada Kwiatkowska.
– Rozmawialiśmy z wykonawcą robót i chcemy, żeby przeanalizował projekt pod kątem możliwości montażu kamer jeszcze przed ukończeniem tej inwestycji – mówi Karol Kieliszek z Urzędu Miasta. – Chcemy uniknąć sytuacji, w której przejmujemy tunele i musimy pruć ściany pod instalację monitoringu.