Na ulicach wiodących do domu wiceprezydenta Lublina stanęły zakazy wjazdu aut cięższych niż 2 tony.
Hiacyntowa to niewielka uliczka w lubelskiej dzielnicy Bazylianówka. Przy wjeździe na osiedle stoi zakaz wjazdu aut powyżej 3,5 t. Nie dotyczy on służb komunalnych i zaopatrzenia do 8 ton. Ale dalej jest pięć innych znaków z ograniczeniem do 2 ton. Wyjątek czynią tylko dla służb komunalnych. Zaopatrzeniowcy jadący do sklepu muszą łamać zakaz. Mieszkańcy też. - Bo jak mamy dojechać z węglem? Samochodem osobowym? Żuk jest już za ciężki, lublin też - mówi Sebastian Osuch, mieszkaniec dzielnicy. - Mebli też nikt mi nie dowiezie - wtóruje mu Halina Gustaw.
Zakaz kazał postawić Urząd Miasta. - Na wniosek mieszkańców tej dzielnicy - stwierdza krótko Barbara Kostecka z biura prasowego Ratusza. Więcej szczegółów nie podaje.
- Jaką prośbę? Jakich mieszkańców? - obrusza się Sławomir Dąbrowski. - Przecież wszystkie znaki stoją przy drogach prowadzących do domu zastępcy prezydenta miasta Stanisława Fica. I to on za tym stoi - dodaje.
Mieszkańcy zażądali wyjaśnień od magistratu. - Powiedzieli nam, że cięższe samochody niszczą podziemne instalacje - mówi Waldemar Szałkiewicz, który przy Hiacyntowej prowadzi warsztat.
- Ale to my w czynie społecznym kładliśmy rury i budowaliśmy ulicę. Fic przyszedł na gotowe. Jak się budował, to materiały woził. I co? Wtedy się instalacje nie niszczyły? - dopytuje Antoni Mazur, jeden z najstarszych mieszkańców dzielnicy.
- Nie mam z tym nic wspólnego - zaprzecza Stanisław Fic. - Na mocy prezydenckiego zarządzenia jestem odsunięty od wszelkich spraw dotyczących mojej dzielnicy. Prywatnie też niczego nie pisałem w tej sprawie. To kolejna prowokacja skierowana w moją stronę. Już kiedyś powiesili mi przed domem latarnie i też wszyscy mówili, że to prywata. A okazało się, że to na wniosek policji.
Wczoraj przy znakach zakazu stał radiowóz drogówki.
- Rozmawialiśmy z policjantami. Mówili, że takie dostali polecenie, żeby tu stać - mówi Sebastian Osuch.
- Bo otrzymaliśmy pismo od mieszkańców, którzy się skarżyli, że kierowcy nie przestrzegają tego zakazu - informuje Magdalena Jędrejek z Komendy Miejskiej Policji. Wczoraj nikt nie wpadł na łamaniu przepisu.