Lubelskim lekarzom weterynarii nie udało się przywrócić do pełnej sprawności orła znalezionego w grudniu 2007 r. w Uhrusku.
Oskar - tak nazwali go lekarze - dochodził do zdrowia w Katedrze i Klinice Chirurgii Zwierząt Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. Swoich opiekunów nie lubił.
- I o to chodziło - mówi dr Dorota Różańska, która się nim zajmowała. - Wtedy mieliśmy jeszcze nadzieję, że nasz podopieczny kiedyś wzbije się w powietrze.
Dlatego zależało nam, aby nie przyzwyczajał się do ludzi. Na wolności byłoby to dla niego niebezpieczne.
Różańska przyznaje, że jeszcze nigdy w klinice nie leczono u dużego ptaka tak dużego ubytku w okolicy stawu. Oskar, zanim go znaleziono, musiał długo cierpieć.
Pojawiła się martwica i trzeba było usunąć obumarłe tkanki. - Uratowaliśmy Oskarowi skrzydło, ale nie zdołaliśmy usunąć przykurczu - mówi. - Ten orzeł nie będzie już latał.
W powrocie do zdrowia kibicowały Oskarowi sztokholmskie media. Wszystko przez to, że został zaobrączkowany właśnie w Szwecji przez pracowników Riksmuseum.
Robert Bochen z Zespołu Parków Krajobrazowych Polesia, który pierwszy zaopiekował się rannym ptakiem, powiadomił ich o znalezisku. Od tamtej pory szwedzkie redakcje na bieżąco interesowały się stanem zdrowia Oskara i utrzymywały kontakt z kliniką.
- Szwedzi gotowi byli zabrać Oskara do siebie - mówi Różańska. - Znaleźli dla niego nawet znakomite miejsce w ośrodku położonym w głębi lasu. Uznaliśmy jednak, że 30-godzinna podróż do Ystad i dalej w głąb Szwecji byłaby dla naszego orła zbyt niebezpieczna. Nie ukrywam też, że trudno byłoby nam znaleźć na ten cel pieniądze.
Dlatego Oskar został w Polsce. Ma już nowy dom. W schronisku w Mikołowie zostanie do końca swojego życia. W lubelskiej klinice spędził siedem miesięcy.
Jacek Barczyński