Ile Bystrzycy płynie w Zalewie Zemborzyckim? Odpowiedź na takie pytanie będą musieli znaleźć pracownicy lubelskiego Ratusza. Jak już znajdą, to chcą przekonać urzędników wojewody, że ta część zbiornika należy do nich i że powinni dokładać się do utrzymania zalewu.
Pracownicy magistratu uważają, że skoro Bystrzyca wpływa do zalewu i potem opuszcza zbiornik, płynąc w stronę Lublina, to za ten kawałek zalewu, którym przebiega nurt Bystrzycy, powinien odpowiadać właściciel rzeki. A zgodnie z prawem wszystkie rzeki w kraju są zarządzane przez Skarb Państwa.
– Skoro woda w zalewie to część Bystrzycy, to nie tylko Urząd Miasta powinien wydawać pieniądze na utrzymanie zbiornika – argumentuje dyrektor Puton. – Rzeki na Lubelszczyźnie są pod opieką wojewody, dlatego chcemy uzyskać refundację złotówek, jakie poszły na pielęgnację zalewu.
Pracownicy Ratusza nie mogą jednak wystawić rachunku za utrzymywanie całego zalewu. – Część wody pochodzi z rzeki, reszta to wypełnienie sztucznego zbiornika – argumentuje dyrektor Puton. – Musimy więc rozgraniczyć wodę wpływającą od tej, która stoi w zalewie – dodaje.
I to trudne zadanie spadło na Wydział Geodezji. Urzędnicy chcieli posłużyć się starą mapą sprzed powstania zalewu. Tam jest narysowany przebieg rzeki na terenie obecnego zbiornika.
– To absurdalny pomysł, nigdy wcześniej z czymś takim nie spotkałem się – ocenia dr Wojciech Pęczuła z Katedry Hydrobiologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. – Rzeka wpływa do zalewu i rozlewa się po całym zbiorniku. Nawet gdyby szukać na dnie śladów po cieku, to nie ma na to raczej szans. Dno po tylu latach jest przykryte osadami.
Zdaniem Wojciecha Pęczuły, jedyne o co Ratusz mógłby się starać, to współodpowiedzialność wojewody za stan tego, co wpływa do zalewu. – Na to gmina nie ma wpływu. Jakość wody wpadającej do zbiornika zależy od stanu rzeki i terenów do niej przyległych.
Urzędnicy nieprędko jednak będą mogli złożyć wniosek. – Okazało się, że nie znamy danych właścicieli kilku działek tworzących zalew. To tylko 2 proc. powierzchni zbiornika, jednak bez tego nie możemy robić żadnych pomiarów – mówi Joanna Gajak, zastępca dyrektora Wydziału Geodezji UM Lublin. – Musimy najpierw przejąć te tereny w drodze zasiedzenia, a to potrwa.
Urząd Wojewódzki o planach magistratu dowiedział się od nas. – Miasto nie przedstawiło nam żadnych dokumentów, więc nie możemy oceniać tego pomysłu – mówi Rafał Przech z biura prasowego wojewody.
– Nie wyobrażam sobie, by komuś udało się wydzielić rzekę w zalewie, przecież woda cały czas płynie – mówi Artur Marczak, wędkarz z Lublina. – Zresztą, dla mnie jest istotne, by woda była w miarę czysta i pływały w niej ryby.