przy ul. Jana Sawy
Litr mleka prosto od krowy kosztuje 3 zł. Serwuje je mlekomat, który od kilku dni stoi na lubelskim LSM-ie. To drugie takie urządzenie w naszym województwie.
– Jeszcze nie korzystałam, ale może dziś kupię tu mleko – dodaje Magdalena Chojacka.
Coraz popularniejsze na całym świecie urządzenia umożliwiają sprzedaż mleka przez 24 godziny na dobę. W Lublinie litr kosztuje 3 zł. Na miejscu można też kupić półlitrowe i litrowe butelki lub przyjść ze swoją.
– W urządzeniu są dwa pojemniki po 200 litrów – tłumaczy Marian Sapała z podlubelskiego Wojciechowa, który kilka dni temu ustawił swój mlekomat przy ul. Jana Sawy w Lublinie. – Mleko dostarczamy codziennie. W ciągu doby sprzedajemy ok. 150 litrów.
– Pierwszy raz kupił syn. I od razu mi posmakowało – przyznaje Krystyna Romańczuk, mieszkanka LSM. – Teraz kupuję je niemal codziennie.
– Bo to prawdziwe mleko, prosto od krowy – stwierdza Dariusz Radwański, kolejny z klientów.
Urządzenie kosztuje ok. 100 tys. zł i jest bardzo nowoczesne. – Jeśli w pojemniku jest już tylko 20 litrów to dostaję sms-a. Wtedy przywozimy nową porcję.– opowiada Sapała.
To już drugi mlekomat w Lublinie. Pierwszy pojawił się w kwietniu przy ul. Tarasowej. Postawił go Wiesław Zgliniecki, właściciel gospodarstwa rolnego w Borzechowie.
– Na początku sprzedawało się dobrze, teraz jest już gorzej – mówi Wiesław Gliniecki. – Średnio schodzi mi ok. 20 litrów dziennie. Żeby coś zarobić, musiałbym sprzedawać na dobę 150 litrów. Wierzę jednak, że będzie lepiej.
By na ulicy postawić mlekomat, najpierw należy przygotować plan technologiczny. Potem do akcji wkracza Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Lublinie. – Sprawdzamy m.in. czy mleko jest odpowiednio chłodzone. Potem jest odbiór urządzenia – tłumaczy dr Magdalena Świątkowska z PIW.
Urządzenie jest stale kontrolowane. – Duża kontrola jest raz na kwartał – mówi Świątkowska. Poza tym, prowadzimy kontrole doraźne. Kilka razy w miesiącu badane jest też mleko.
Jak dotąd, w naszym województwie, mlekomaty są tylko w Lublinie. – W tej sprawie jeszcze nikt się do nas nie zgłaszał – mówi Przemysław Pogódź, powiatowy lekarz weterynarii w Zamościu.
Chętnych nie było też ani w Chełmie, ani w Puławach.