Od stycznia do marca trwać ma akcja odławiania lisów na zlecenie Urzędu Miasta. Zwierzęta będą płoszone, chwytane i po uśpieniu wywożone. Obudzą się już poza Lublinem
– Lisy bardzo się oswoiły, nie boją się już ludzi i stanowi to w Lublinie coraz większy problem – wyjaśnia Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta.
– Mieszkańcy ciągle kierują do nas zgłoszenia, przez cały rok konsekwentnie były podejmowane interwencje, ale nie przyniosło to oczekiwanego rezultatu. Dlatego zdecydowaliśmy się działać w inny sposób i przeprowadzić akcję odłowienia tych zwierząt. Podkreślam: odłowienia, a nie odstrzału, zresztą odstrzał na terenie miasta nie byłby możliwy.
Cała operacja ma się odbyć bez rozlewu krwi. – Zwierzę będzie zanęcane tak, by znalazło się w pułapce – opisuje Krzyżanowska. Ta pułapka to albo specjalna klatka, do której lis wejdzie i sam już jej nie opuści, albo sieć do odłowu zwierząt. Następnie przy użyciu specjalnej strzelby lisowi zostanie podany środek usypiający. A tak obezwładnione zwierzę będzie załadowane do samochodu i wywiezione do lasu, gdzie (jak to nazywa Ratusz) ma być „wsiedlone” do koła łowieckiego. – Wszystko odbędzie się w porozumieniu z kołem łowieckim oraz zgodnie z etyką, czyli np. młode nie będą oddzielane od matki – mówi rzeczniczka.
Do dzisiaj Ratusz będzie czekać na zgłoszenia podmiotów gotowych podjąć się takiego odłowu. Muszą mieć do dyspozycji m.in. co najmniej jednego lekarza weterynarii od dzikich zwierząt, jedną osobę z uprawnieniami do używania broni usypiającej i co najmniej cztery osoby należące do Polskiego Związku Łowieckiego. A także klatki, sieci i strzelbę. O prowadzonej w danym miejscu akcji odłowu mają być informowani użytkownicy terenów przyległych.
Jak dużo jest lisów w Lublinie? Z relacji mieszkańców można tylko wnioskować, że zwierząt tych jest coraz więcej. Szacunki mówią w przybliżeniu o trzydziestu rodzinach, ale to tylko szacunki. Lisy szukające pożywienia m.in. na śmietnikach często widywane są chociażby na Czubach, na Wieniawie w okolicach ul. Popiełuszki, a w październiku głośno było o rudzielcu kręcącym się po Czechowie w rejonie ul. Szpinalskiego, który prawie wcale nie bał się ludzi i doczekał się wielu (jak na lisa) zdjęć w internecie.