Bo to właśnie symbol tej granicy, która podzieliła człowieczeństwo w Polsce – mówi o swoim działaniu Marzena Szymkiewicz-Lewandowska.
• „Wśród nocnej ciszy, Bóg umiera na granicy...” – napisała pani w Wigilię w mediach społecznościowych.
– Polska jest podobno krajem w zdecydowanej większości katolickim. Ludzie przyznają się do wyznawania zasad, których niestety nie widzę w życiu codziennym. I mamy święta Bożego Narodzenia. Kiedy właśnie ta uchodźcza rodzina, która nie znalazła miejsca w żadnych cywilizowanych wówczas warunkach, musiała się schronić gdzieś na ubóstwie, poza wszelką pomocą, na wygnaniu. I my w Wigilię siadamy do stołu, mało tego, mamy tradycję zostawiania wolnego talerza, dla niespodziewanego gościa, wędrowca, dla kogoś kto nie ma domu, kto jest w potrzebie. I znając tą wyższą wartość świąt, z drugiej strony spokojnie odmawiamy wpuszczenia ludzi, którzy uciekają przed wojną, torturami, prześladowaniami. I w ogóle nie widzimy ich potrzeb, nie widzimy tej analogii, tego boskiego urodzenia na zesłaniu. Dla mnie to jest szczyt hipokryzji, coś z czym nie mogę w ogóle sobie dać rady. Codziennie myślę, co z tymi ludźmi się dzieje. Codziennie patrzę na termometr, albo wyglądam za okno i widzę padający śnieg. Ten śnieg dla nas, z pozycji mieszkania z centralnym ogrzewaniem i ciepła, jest ładnym dodatkiem do zimy i świąt, natomiast dla tych ludzi, którzy już kilka tygodni spędzają na wolnym powietrzu, to jest po prostu wyrok śmierci.
• I dlatego w Wigilię wyszła Pani z domu z drutem kolczastym, którym próbowała opleść filary szopki na deptaku.
– Wychodząc po swojej Wigilii, a mój kolega Piotr Pleskaczyński po swojej, czuliśmy potrzebę zamanifestowania, że tegoroczne święta to nie tylko te dzwoneczki, prezenty, ciepłe jedzenie i spotkanie z najbliższymi, ale jest jeszcze łyżka dziegciu, którą trzeba przełknąć. Wiedzieliśmy dokładnie, że niewiele zmienimy tym gestem w przestrzeni publicznej, ale zrobiliśmy to żeby dopełnić swój wymiar świąt. Dlatego stanęliśmy z drutem kolczastym przed szopką. Bo to właśnie symbol tej granicy, która podzieliła człowieczeństwo w Polsce.
• Jaka była reakcja osób, które ochraniały szopkę?
– Bardzo siłowa, mało brakowało aby mnie przewrócili, tak na mnie napierali. Miałam w ręku ten ostry drut i pokaleczyłam się trochę. Krzyknęłam w pewnym momencie, żeby ktoś zadzwonił po policję. Panowie policjanci o dziwo bardzo dobrze zrozumieli, po co ja tu jestem, dlaczego w tym momencie, a nie za tydzień i dlaczego przed szopką, a nie gdzie indziej. Zachowali się bardzo grzecznie i empatycznie, aczkolwiek wykonując swoje obowiązki, bo przecież byli w pracy. Wszystko zakończyło się tylko wylegitymowaniem, nie było żadnych restrykcji. Oczywiście nie było żadnych podstaw, ale z doświadczenia wiem, że takie interwencje kończyły się sprawami w sądach. Zostałam tylko pouczona, że jakbym coś tam przekroczyła, to wtedy mogą być sankcje. Widziało nas parę osób, które szły na Pasterkę. No i tyle. Ale dla mnie to była taka kropka nad „i” do tych polskich świąt. Mówimy, że stoimy frontem do niespodziewanych gości, a tutaj nagle okazuje się, że większość społeczeństwa i cały rząd jest przeciwna uchodźcom i goszczeniu ludzi.
• Co jeszcze innego można zrobić, żeby pomagać?
– Moi znajomi jeżdżą na granicę, pomagają sortować dary, które tam przychodzą. Chodzą też w tych grupach, szukając i udzielając pomocy i wsparcia samym uchodźcom w okolicach granicy. Każdy może wpłacać pieniądze na zbiórki, z których finansowana jest pomoc dla uchodźców. Poza tym ważne jest mówienie o tym w przestrzeni publicznej, przypominanie, że uchodźcy to nie jest żadne zło. I nigdy nie będzie takiego momentu, żeby nie było uchodźców, zawsze ktoś gdzieś jest prześladowany, zawsze szuka lepszego miejsca. Nikt sam z siebie nie chce opuścić swojego domu, ojczyzny czy rodziny. Musi być do tego naprawdę zmuszony bardzo przykrymi okolicznościami. Albo go nie stać w ogóle na nic i to są migracje ekonomiczne, ale jeśli mówimy o Syrii, o tamtych rejonach, gdzie jest wojna, gdzie ludzie są torturowani i zabijani to czemu my się dziwimy, że oni stamtąd uciekają?