Dr Małgorzata Piotrowska od lat bada bociany. Jak mówi, najlepsze są dla nich tereny wzdłuż doliny Bugu i nad dolnym odcinkiem Wieprza. Sama monitoruje populację tych ptaków w gminie Ułęż pod Rykami.
Pod pewnym względem statystyki nawet się polepszyły. – W 2004 r. na parę, która miała potomstwo, przypadało średnio 2,46 młodego. W tym roku ten wskaźnik wynosi 2,67 – stwierdza dr Piotrowska.
W tym roku pogoda bardziej sprzyjała bocianom, które przyleciały nieco później. – Miały dobry start. Było mokro, nie brakowało pożywienia – mówi pani ornitolog.
Teraz bociany zbierają się już do odlotów. – Jako pierwsze odlatują te, które nie mają młodych – tłumaczy
dr Piotrowska.
Niektórym trzeba jednak pomóc. – Do ubiegłego tygodnia do naszego ośrodka dla dzikich zwierząt nie trafił żaden bocian. Dopiero niedawno odłowiony został jeden, który był bardzo osłabiony i potrzebował pomocy. Wszystko wskazuje na to, że zdąży odlecieć – mówi Marta Włosek z Fundacji Lubelska Straż Ochrony Zwierząt. – Prawdopodobnie w najbliższym czasie do ośrodka trafi jeszcze kilka bocianów z kliniki weterynaryjnej przy ul. Głębokiej w Lublinie.
Bociana można jednak zniechęcić do odlotu. Ostatnio mieszkańcy podlubelskiego osiedla Borek widują boćka, który przechadza się uliczkami. Ktoś go dokarmia. – O tej porze roku nie powinniśmy tego robić. Jeśli będzie dostawał jedzenie, nie odleci – przestrzega Marta Włosek.