Na zdjęcie z ulic wyborczych reklam politycy mieli 30 dni od daty wyborów. Nie wszyscy wywiązali się z tego obowiązku.
Pl. Wolności, słup obok biblioteki im. Łopacińskiego. Z pogiętego przez deszcz plakatu spoglądają na przechodniów dwaj panowie: Jacek Sobczak i Marcin Nowak. Obaj proszą o poparcie w wyborach samorządowych. Już nie muszą. Pierwszy został wicemarszałkiem województwa. Drugi zasiada w Radzie Miasta. Na sprzątnięcie plakatów mieli czas do 12 grudnia.
- Osobiście jeździłem po mieście i zdejmowałem swoje plakaty. Jeśli jakiś się jeszcze uchował, może to być wynikiem niedopatrzenia. Albo tego, że był wieszany nie przeze mnie, ale inne osoby z komitetu i nie znałem ich lokalizacji - mówi Marcin Nowak, radny z klubu PO.
Podobnie tłumaczy się radny PiS, Sylwester Tułajew. Jego podobizna wisi przy ul. Obywatelskiej. - Jeszcze dzisiaj tam pojadę - obiecuje. Godzinę później wysyła sms-a: Sprzątnąłem przed chwilą ten plakat.
Zgodnie z przepisami, pozostawione przez polityków reklamy mogą zostać uprzątnięte przez władze miasta. W takim przypadku kosztami takiej akcji urzędnicy powinni obarczyć komitet wyborczy. Ale Ratusz woli rozmawiać z politykami po dobroci. - 6 grudnia wysłaliśmy do komitetów pismo przypominające o obowiązku usunięcia pozostałości po kampanii - mówi Mirosław Kalinowski z Urzędu Miasta. - Ale i tak jest lepiej niż w latach ubiegłych.
Z usunięciem swoich reklam największe problemy będzie miał Paweł Żmuda, szef Młodzieży Wszechpolskiej, który z listy LPR kandydował do Rady Miasta na Czubach. Plakaty przykleił bezpośrednio na filarach drogowych wiaduktów. Choć tak robić nie wolno. Na słupie przy Obywatelskiej naklejony jest też plakat Stanisława Gogacza, kandydata do sejmiku.
Sprawą ulicznego bałaganu może się zająć Straż Miejska. - Nawet powinna. Zgodnie z kodeksem postępowania administracyjnego informacja prasowa powinna być dla nich wystarczającym powodem do wszczęcia czynności - mówi Jacek Sobczak. Co na to straż? Nie wiadomo. Edward Cios, zastępca komendanta nie chciał się w tej sprawie wypowiadać. Rzecznik nie odbierał komórki.
Komitety wyborcze ociągają się nie tylko ze sprzątaniem. Nie kwapią się nawet do płacenia za wywieszone na ulicach plakaty. Ratuszowi należy się z tego tytułu 14,8 tys. złotych. - Do tej pory komitety wpłaciły 6214 zł - mówi Kalinowski. - Wysłaliśmy im ponaglenia.