Dziesięć osób, to zaledwie 20 rąk. Świata nie zbudujemy. Trochę pomożemy w sprzątaniu. Ale przede wszystkim wesprzemy duchowo – tłumaczą lubelscy wolontariusze cel wyjazdu do powodzian.
Wtorek, godz. 8. – Śniadanie zjedzone. Schodzimy na dół po odzież roboczą, gumowce i sprzęt ciężki – pada polecenie.
Wolontariusze posłusznie wstają od stołu. Zabierają rzeczy i ruszają do autokaru udostępnionego przez lubelską firmę przewozową Marko. W dziesięcioosobowej grupie jedzie dwóch strażaków z Ochotniczej Straży Pożarnej z podlubelskiej Kawki.
– Dlaczego się zdecydowałem? Tak normalnie. Zamiast obijać się po domu, lepiej zrobić coś sensownego – tłumaczy Sławomir Woźniak, naczelnik OSP w Kawce.
Lubelscy wolontariusze pomagać będą w usuwaniu skutków powodzi. – Jedziemy do ciężkiej, fizycznej pracy. Wiemy, co nas czeka, bo w ubiegłym roku pomagaliśmy w sprzątaniu polskim powodzianom – tłumaczy ksiądz Mirosław Ładniak, szef „czeskiej” grupy.
Akcja pomocy ma trwać miesiąc. Wszystko zależy jednak, czy znajdą się kolejni sponsorzy, którzy ufundują transport, żywność i środki czystości. – Nie jedziemy w gości. Dlatego musimy być samowystarczalni – argumentują wolontariusze.
Z kolei w Hrubieszowie trwa akcja zbierania darów dla powodzian z Czech. Transport z pomocą powinien wyruszyć do Pragi jeszcze w tym tygodniu.
– Mieszkańcy naszego powiatu bardzo chętnie odpowiedzieli na apel – mówi ks. proboszcz Andrzej Puzon, dyrektor Caritas diecezji zamojsko-lubaczowskiej. – Znoszą do nas najpotrzebniejsze rzeczy: śpiwory, koce, środki chemiczne, a nawet przybory szkolne.
Podczas niedzielnych dożynek gminnych w podhrubieszowskim Dziekanowie można było nabyć przygotowane z myślą o powodzianach specjalne cegiełki – płyty kompaktowe, na których znalazły się m.in. homilie, jakie wygłosił Jan Paweł II w czasie pielgrzymek do Polski. Zebrano 1400 zł. Kwota ta w całości zostanie przeznaczona na pomoc dla powodzian z Czech (kl, lew)