Dwóch młodych bandytów wyrwało emerytce torebkę z 6 tys. zł. I uciekliby z łupem, gdyby nie pan Grzegorz, który odebrał im oszczędności kobiety.
Emerytka wysiadła z autobusu na ul. Zamojskiej. Podbiegł do niej jeden z rabusiów, który wyrwał jej torebkę. Potem młody mężczyzna wbiegł na jezdnię i zaczął uciekać pomiędzy samochodami.
- Zobaczyłem biegnącego mężczyznę w dresach, który coś trzymał w rękach - opowiada pan Grzegorz, który jechał właśnie ul. Zamojską. - Za nim biegła starsza kobieta, która wzywała pomocy. Domyśliłem się, że została obrabowana.
Żaden z kierowców nie kwapił się z pomocą. Rabuś wbiegł w bramę kamienicy. Potem znalazł się na ul. Farbiarskiej. Dołączył do niego kompan. Rabusie byli zdziwieni, że nagle drogę zajechał im samochód, z którego wyskoczył postawny mężczyzna.
- Byli zszokowani, że ktoś interweniuje właśnie w tej dzielnicy Lublina - mówi pan Grzegorz. - Jeden z nich wyglądał na przestraszonego, drugi był agresywny. Udało mi się odebrać im torebkę.
Dzielny mężczyzna próbował potem odnaleźć napadniętą, ale na ulicy Zamojskiej już jej nie było. Zaniósł więc torebkę do komisariatu. Policjanci właśnie odbierali zawiadomienie o napadzie.
Okazało się, że kobieta miała w torebce aż sześć tysięcy złotych.
Rabusiów poszukuje policja.