Nasz Czytelnik przekonał się, że długo można czekać na reakcję urzędników i służb miejskich. Okazało się, że czekał, bo jego e-mail był wnikliwie analizowany i trafił aż do wydziału audytu w Ratuszu.
– Wysłałem maila na adres pana prezydenta Krzysztofa Żuka, chyba w połowie sierpnia. Dołączyłem do niego ze 30 zdjęć. Później dzwoniłem w tej sprawie do sekretariatu. W końcu dostałem telefon z wydziału audytu. Poprosili mnie o… uzupełnienie moich danych. A śmieci przy przystanku dalej leżały.
Urząd Miasta prostuje: E-mail od pana Jacka przyszedł, ale nie w połowie miesiąca, tylko 25 sierpnia. A kolejny z pytaniem, jakie podjęto kroki, przyszedł na skrzynkę już dwa dni później. Wiadomości nie trafiły do kosza.
– W mailu pan Jacek poruszał kilka spraw. Podnosił zasadność wydatków na odkomarzanie, zgłaszał zarośnięte ciągi komunikacyjne w swojej okolicy, niewłaściwe utrzymanie dróg w jego okolicy – wylicza Karol Kieliszek z biura prasowego Urzędu Miasta.
– Jego interwencje zostały przekazane Zarządowi Dróg i Mostów, ale że jego mail był formą skargi na opieszałość urzędniczą, wydziałem właściwym do jej rozpatrzenia jest Wydział Audytu i Kontroli.
Telefon do pana Jacka z prośbą o uzupełnienie danych, nie był więc niczym szczególnym. Jak tłumaczy Kieliszek, Wydział Audytu kierował się po prostu przepisami Kodeksu Postępowania Administracyjnego.
A śmieci? Chociaż interwencja pana Jacka była od razu przekazana do Zarządu Dróg i Mostów, a ten przekazał ją firmie odpowiedzialnej z utrzymanie wskazanego terenu, to trochę czasu minęło. Śmieci zniknęły, ale dopiero w tym tygodniu. – W poniedziałek późnym popołudniem ktoś jednak zaczął sprzątać – przekazuje pan Jacek.
– Jako, że zgłaszane interwencje są układane w swoisty harmonogram może minąć jakiś czas od momentu zgłoszenia do momentu realizacji. Nie dotyczy to oczywiście interwencji, które dotyczą zdarzeń zagrażających zdrowiu czy życiu – wyjaśnia nam Kieliszek.