Dwa lata bezwzględnego więzienia i pięć lat zakazu prowadzenia pojazdów. To orzeczona w środę kara dla byłego żołnierza, który spowodował wypadek po pijanemu. Ciężko ranił dwie osoby
Proces Mariusza M. zakończył się w środę w Sądzie Rejonowym Lublin Zachód. 41-letni dziś mężczyzna był żołnierzem Żandarmerii Wojskowej w Lublinie. We wrześniu 2012 r. doprowadził do wypadku przy al. Kraśnickiej. Jechał swoim mitsubishi w kierunku Kraśnika. Nagle zjechał na lewy pas i uderzył w jadącego z przeciwka opla astrę. Kierowca tego auta w ciężkim stanie trafił do szpitala. Miał połamane nogi, ręce i żebra, a także szereg innych obrażeń. Pasażerka astry była w lepszym stanie, ale jej twarz została oszpecona. Dopiero niedawno lekarzom udało się zoperować bliznę.
W chwili wypadku Mariusz M. był pijany. Badanie przeprowadzone na miejscu zdarzenia wykazało ok. 1,5 promila alkoholu w organizmie. Wynik rósł aż do dwóch promili, czego dowiodło późniejsze badanie krwi.
- Mariusz M. przyznał się do zarzucanych mu czynów i nie kwestionował okoliczności wypadku - dodała sędzia Kołodziej. - Jego wina nie pozostawia wątpliwości.
Tuż po wypadku Mariusz M. został zatrzymany. Sąd postanowił o jego tymczasowym aresztowaniu. Ostatecznie jednak żołnierz przesiedział w areszcie zaledwie 3 dni. Odwołał się bowiem od decyzji o aresztowaniu, a sąd drugiej instancji wypuścił go po wpłaceniu 10 tys. zł poręczenia majątkowego.
Śledczy zarzucili żandarmowi spowodowanie groźnego wypadku oraz jazdę po pijanemu. W sumie grozi za to do 12 lat więzienia. Kiedy tylko Mariusz M. usłyszał zarzuty, przeszedł na emeryturę.
Wyrok sądu oznacza, że powinien wrócić za kraty. Za spowodowanie wypadku i jazdę na "podwójnym gazie” został skazany na 2 lata więzienia oraz pięcioletni zakaz prowadzenia pojazdów.
Mężczyzna musi również wypłacić zadośćuczynienie rannym w wypadku. Poszkodowanej kobiecie ma przekazać 11 tys. zł - po tysiąc złotych za każdy procent uszczerbku na zdrowiu. Zadośćuczynienie dla kierowcy astry to 34 tys. zł. Mężczyzna odniósł bardzo ciężkie obrażenia, ale wcześniej otrzymał 66 tys. zł z firmy ubezpieczeniowej. Sam Mariusz M. przekazał mu również 20 tys. zł. Środowy wyrok jest nieprawomocny.