Mimo letniej suszy karpie nie powinny być dużo droższe niż przed rokiem. Podwyżka wyniesie maksymalnie 2 złote na każdym kilogramie ryby.
Tegoroczne lato było i dobre, i złe dla karpi. – Złe, bo panowała susza i borykaliśmy się z brakiem wody. Dobre, bo temperatura sprzyjała rybom, tym samym efekty hodowlane były przyzwoite – ocenia Anna Pyć z gospodarstwa rybackiego Pstrąg Pustelnia w Opolu Lubelskim.
Co jednak nie oznacza, że karpie na święta będą tłuste. – Karp, organizm zmiennocieplny, mniej więcej od połowy września przestaje żerować i chudnie. W czasie świąt karpie są szczuplejsze niż w lecie – wyjaśnia Anna Pyć.
Rodzi się zatem pytanie, które karpie są lepsze na wigilijny stół – półtorakilogramowe czy te większe? – Moim zdaniem im większy karp, tym łatwiejszy do przyrządzenia i jedzenia. Większa sztuka ma większe ości, łatwiejsze do znalezienia. Smak ryby i tak nie będzie się różnić, bo na rynek trafiają ryby trzyletnie, niezależnie od masy – tłumaczy Anna Pyć. Większe karpie po prostu lepiej sobie radziły, szybciej podpływały do karmy, więcej jadły, bardziej przybierały.
W tej chwili karpie po odłowach przebywają w specjalnych zbiornikach przepływowych z czystą wodą. – Karpie w takim zbiorniku nie żerują i tym samym tracą mulisty zapach i smak, „odpijają się”. Duże gospodarstwa mają do tego odpowiednie warunki. Karp wyhodowany przez profesjonalistów nigdy nie będzie mieć smaku i zapachu mułu – dodaje Anna Pyć. Dlatego zawsze warto zwracać uwagę, z jakiej hodowli pochodzi świąteczna ryba.
Czy letnia susza odbije się na cenach karpi? Te na pewno będą wyższe, ale nieznacznie. – Myślę, że w tym roku będą oscylować wokół 15-16 złotych za kilogram – ocenia hodowca z Opola Lubelskiego. Jak zwykle warto dokładnie dopytać o źródło i kraj pochodzenia ryby. Na polski rynek trafia sporo karpi z Czech i Litwy. – Na pierwszy rzut oka trudno odróżnić, bo karp to karp. Jakościowo pewnie nie są gorsze. Jednak w naszym gospodarstwie ryby znamy od tarlaków. Wiemy, w jakim stawie pływały przez trzy lata hodowli, jakiego i ile zboża zjadły, badamy wodę, środowisko. Za te ryby odpowiadamy do początku do końca – zaznacza Anna Pyć.