Właścicielka mieszkania przy al. Warszawskiej w Lublinie chciała wczoraj wtargnąć do środka i usunąć lokatorkę z ośmioletnim dzieckiem. Przerażona kobieta zabarykadowała się w środku i wezwała policję.
Przypomnijmy. Lokatorka, pani Monika, pożyczyła 20 tys. zł, by spłacić długi rodziny. Skorzystała z anonsu w prasie, bo nie mogła liczyć na kredyt w banku. W zamian za pieniądze musiała podpisać u notariusza przedwstępną umowę sprzedaży mieszkania.
Był to pierwszy krok do utraty dorobku życia. Pożyczkodawcy sprytnie wykorzystali kruczki prawne, by przejąć lokal. Prokuratura i sąd nie dopatrzyły się jednak przestępstwa.
Specjalistów to zaskakuje, bo, ich zdaniem, umowa sprzedaży mieszkania była nieważna. – W akcie notarialnym nie ma mowy o przyczynie zawarcia transakcji, tak niekorzystnej dla jednej ze stron – tłumaczył Henryk Cioch z Wydziału Prawa UMCS.
Sprawa trafiła jednak do komornika. Sąd zgodził się na licytację mieszkania, a nowa właścicielka dysponuje nakazem eksmisji. Zgodnie z nim, Monika i jej 8-letni syn mieli opuścić swój dom 3 czerwca. Do eksmisji nie dopuścili jednak sympatycy Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej, organizacji znanej z obrony praw lokatorów. Ostatecznie eksmisja została zawieszona do czasu znalezienia lokalu zastępczego.
Właściciel przyjechał do mieszkania wczoraj po południu. Zaczął od demontażu korków i licznika. Zgasło światło. Wtedy zabrał się za demolowanie tego, co rodzinie Mytyków udało się naprawić po ostatniej demolce.
Na miejsce po kilkunastu minutach przyjechało kilku policjantów. Udało im się uspokoić agresywnego właściciela. Zadeklarował, że nie będzie już nachodzić tej rodziny. Jutro ma być przesłuchany na komisariacie a w mieszkaniu policyjni technicy zabezpieczą ślady włamania.
Zaczęło się w ub. wtorek. W kamienicy przy Bernardyńskiej grupa osiłków wdarła się do mieszkania rodziny państwa Mytyków z trójką dzieci. Wyłamali drzwi, wybili wszystkie szyby i wyrwali futryny okien. Działali na zlecenie właściciela mieszkania.
– To był szok – opowiadała nam Monika Mytyk. – Obcy ludzie demolowali mieszkanie. Kazali się wynieść w ciągu dwóch dni.
Lokatorzy płacili czynsz i nie mają długów wobec kamienicznika. Wezwali policję, ale mundurowi przyjęli argumenty właściciela. Stwierdzili, że nie ma mowy o nielegalnej eksmisji, bo właściciel jedynie przygotowuje lokal do… wymiany stolarki okiennej.
Prawnicy stwierdzili, że działania kamienicznika były bezprawiem, do czego walnie przyczynili się policjanci. Komenda wojewódzka prowadzi dochodzenie w tej sprawie.