Rozmowa z Włodzimierzem Wysockim, zastępcą prezydenta miasta.
– Aplikacja jest napisana, przez weekend trwały ostatnie prace nad tekstem. Teraz zostanie oddana do drukarni. Termin jej złożenia upływa 16 maja, chcemy to zrobić 13 maja. Trzynastka była dotąd dla nas szczęśliwa, bo pierwszą aplikację złożyliśmy trzynastego, także trzynastego było ogłoszenie wyników i również trzynastego przyjadą do nas eksperci.
• Okazało się, że tekst musi być krótszy. Jak wiele treści się nie zmieściło?
– Organizatorzy konkursu życzą sobie konkretnych danych, projektów i kosztorysów, więc musieliśmy zrezygnować z pewnej części opisowej, ale zmieściło się to, co dla nas jest ważne.
• Czyli co?
– To oczywiste, że teraz nie będziemy jeszcze o tym mówić. Aplikację zaprezentujemy 18 maja.
• I wtedy wszystkie karty na stół?
– Nie sądzę. Najpierw przedstawimy tylko podstawowe założenia. Cały tekst będzie dostępny po czerwcowym rozstrzygnięciu konkursu.
• Wrocław chwali się, że zebrał od mieszkańców 600 pomysłów na wydarzenia, jak było w Lublinie?
– Nadesłano 505 projektów, w aneksie do aplikacji znajdą się wszystkie. Rezerwujemy około 1/3 budżetu programowego ESK na realizację niektórych tych projektów. Po wygranej zaczniemy je konkretyzować. Warto dodać, że w bezpośrednich pracach nad aplikacją uczestniczyło ok. 70 osób, a poprzez środowiska, które reprezentowały możemy mówić o kilkuset osobach, które miały wpływ na dokument.
• Jak będziemy przygotowani do czerwcowej wizyty oceniających nas ekspertów?
– Mamy wstępny program tej wizyty, będziemy w stanie rozmawiać o wszystkim, co może budzić szczególne zainteresowanie ekspertów. Chcemy poruszyć kwestie paru ważnych inwestycji, m.in. Centrum Spotkania Kultur. Chcemy, by eksperci spotkali się z przedstawicielami instytucji kultury i środowisk społecznych, które wspierają naszą kandydaturę.
• Mieszkańców też trzeba przygotować, by zagadnięci na ulicy przez komisję wiedzieli o kandydaturze i umieli coś o niej powiedzieć.
– Wiedza na temat udziału Lublina w konkursie jest obecnie bardzo duża...
• … ale nie może skutkować suchym stwierdzeniem "tak, wiem o konkursie”…
– Mam nadzieję, że tak nie będzie, bo wiemy, że projekt ma szerokie poparcie. Mieszkańcy też mają świadomość, że to szansa na rozwój miasta. Próbowaliśmy zwracać ich uwagę na to, że wygrana to nie tylko prestiż i promocja, choć to też ważne. To umożliwiłoby nam daleko idące zmiany infrastrukturalne i poprawiło jakość życia w wielu dziedzinach. Wierzę, że mieszkańcy zdają sobie z tego sprawę.
• Będzie jeszcze dla nich jakaś akcja promocyjna?
– Będzie szereg różnych działań informacyjnych tak standardowych, jak i mniej typowych.
– Nie spotkałem osoby wizytującej nasze miasto po raz pierwszy, która nie wypowiadałaby się o nim pozytywnie i z sympatią. Chcemy jednak pokazać Lublin nie tylko jako miasto niespotykanej urody. Zależy nam, by eksperci wyjechali z przekonaniem, że Lublin ma ogromny potencjał społeczny, akademicki i kulturalny, który będzie mógł rozwinąć w pełni, jeśli wygra ten konkurs. By byli przekonani, że to właśnie w nas warto zainwestować.
• A jakie mamy słabe strony?
– Nie wiem, czy powinienem mówić o słabych stronach, akurat w tym momencie. Oczywiście aktualna dostępność komunikacyjna Lublina nie jest naszym atutem. Ale do 2016 r. ona ulegnie radykalnej poprawie. Zaawansowane są prace nad budową lotniska, rusza przebudowa drogi S-17, mamy wstępne deklaracje publiczne, że w przypadku, gdyby Lublin wygrał, moglibyśmy mieć do 2016 r. szybką kolej do Warszawy. Jasne, że można do tego tak podchodzić: macie mieć lotnisko, a Gdańsk czy Warszawa już je mają. Chodzi o to, żeby przekonać ekspertów, że nasze lotnisko to nie wirtualny plan, ale zaawansowana i dobrze zabezpieczona inwestycja.
• Były jakieś szacunki, ilu turystów może przyciągnąć tytuł ESK?
– Tego się nie da przewidzieć. Wielką sztuką jest wygrać, ale równie ważnym wyzwaniem jest później to wykorzystać. Są miasta, które wykorzystały to najlepiej jako mogły jak np. Liverpool, można wskazać takie, które zrobiły to słabiej.
• Będziemy Liverpoolem?
Jestem przekonany, że tak. Kultura jest szansą rozwoju Lublina. To nie wyklucza rozwoju gospodarczego, przeciwnie. O wyborze miejsca do inwestowania w dużej mierze decydują warunki życia, na ile miasto jest atrakcyjne, oferuje edukację na dobrym poziomie i czyste środowisko, na ile życie w nim jest przyjemne. Rozwój kultury stwarza warunki do lepszego życia i pociąga za sobą zainteresowanie inwestorów.
• Jeżeli przyjedzie do nas kilka razy więcej gości niż mamy mieszkańców, jeśli przyjedzie ich 300 tysięcy, niech przyjedzie 100 tys. Gdzie zaparkują?
– To oczywiste, że parkingi musiałyby być zapewnione. Jeżeli wygramy będziemy mieli na to kilka lat. Wygrana wymusi postęp w wielu dziedzinach.
• A nie powinniśmy być przygotowani już teraz?
– Tytuł ESK przyznawany jest z pięcioletnim wyprzedzeniem, właśnie po to by dać miastu możliwość przygotowania się do obchodów.
– Mamy bardzo szeroką współpracę, wspólne projekty mamy uzgodnione z większością hiszpańskich kandydatów. Nie wiemy, kto wygra, a projekty te byłyby realizowane głównie ze zwycięzcą. Po tym, jak Lublin został zakwalifikowany do finału nasi przedstawiciele odwiedzili prawie wszystkie kandydujące miasta hiszpańskie i ze wszystkimi coś wspólnie zaprojektowaliśmy, o czym szczegółowo jest mowa w specjalnym rozdziale naszej aplikacji. Nie jest to na pewno uboższa współpraca od tej, którą proponuje Wrocław.
• W jednym z ostatnich numerów "Polityki” był duży wykaz letnich wydarzeń kulturalnych w Polsce. O Lublinie nie było prawie nic. Dlaczego?
– Nie czytałem tego raportu, nie znam szczegółów, ale rozumiem, że zgadzamy się co do tego, że latem w Lublinie dzieje się wiele, jedna impreza się kończy, inna się zaczyna.
• Może za słabo to promujemy? Jest maj, a dotąd miasto nie przedstawiło planu promocji.
– Mnie interesują głównie działania związane z naszym udziałem w konkursie ESK2016, one nie są głównie obliczone na promocję w innych dużych miastach Polski. My od początku koncentrujemy się na propagowaniu kandydatury Lublina wśród jego mieszkańców, by wywołać lokalny patriotyzm i poparcie dla tego projektu.
• Tylko czy to wystarczy? Jeśli ktoś spoza Lublina weźmie "Politykę” do ręki może stwierdzić, po co wy się staracie o ESK skoro nie dzieje się u was nic?
– Ale eksperci mają pełną wiedzę w tym zakresie. Było to opisane w pierwszej aplikacji, szczegółowo będzie omówione w drugiej. Pan dotyka innej kwestii: na ile aktywność kulturalna Lublina mogłaby być instrumentem ogólnej promocji miasta. Dla nas jako kandydata do tytułu ESK promocja nie jest kluczową kwestią. Planujemy jednak w najbliższym czasie kilka działań ogólnopolskich: mamy przygotowaną kampanię billboardową i reklamy w prasie centralnej. Traktujemy to jednak jako zaledwie fragment naszych działań.
• Jakie mamy procentowo szanse na wygraną?
– Statystycznie 20 proc., w praktyce o wiele więcej. Mamy większe szanse, by wygrać, niż żeby przegrać. Mamy atuty, z których nasi konkurenci nie mogą korzystać w takim stopniu, jak my. Choćby w zakresie współpracy ze Wschodem. Oczywiście może to zadeklarować każdy, ale my to od dawna robimy w bardzo szerokim zakresie. Mamy osiągnięcia i nie da się nam tego odebrać, ani stworzyć w ciągu roku, bo to efekt wieloletniej pracy opartej na kontaktach artystów i animatorów kultury.
• Dziękuję za rozmowę.