Przypomnijmy, że wiosną 1998 roku w Trzcińcu pod Lubartowem został pobity i obrabowany Krzysztof A. Wśród napastników był Artur G., syn wpływowego urzędnika z Lublina. Potem pobitego zastraszano, fabrykowano dowody, które miały pomóc sprawcom napadu w uniknięciu odpowiedzialności. Śledztwo dotyczące tych działań prowadziła najpierw lubelska prokuratura, potem krakowska, a teraz katowicka.
Krzysztof M. trafił za kratki w styczniu. Katowicka prokuratura oskarża go o przyjęcie łapówki od Andrzeja G. Miał wziąć co najmniej 100 dolarów i kilka butelek alkoholu. W zamian obiecał pomóc synowi urzędnika, który był już w areszcie. Prokuratura zarzuca Krzysztofowi M., że kazał policjantom wymóc na jednym ze świadków złożenie fałszywych zeznań, które byłyby korzystne dla Artura G.
Były szef CBś oskarżony został też o nielegalne posiadanie broni i amunicji. Andrzeja G., który również przebywa w areszcie, oskarżono
o wręczenie łapówki.
Przed Sądem Rejonowym w Lublinie toczy się już proces m.in. mecenasa Adama K., prokuratora Macieja S. i Andrzeja G. oskarżonych o inne działania, które miały utrudnić śledztwo w sprawie napadu w Trzcińcu. Wczoraj zeznawał napadnięty Krzysztof A. Twierdził, że ciągle jest nakłaniany do fałszywych zeznań i musi się ukrywać. Poprosił o policyjną ochronę. (er)