Przemysław Czarnek nie będzie odpowiadał przed sądem za swoje słowa o Marszu Równości. Sąd uznał, że opublikowane wcześniej przeprosiny są wystarczające, chociaż wojewoda oświadczył później, że... nie przeprasza za swoje słowa
Sprawa dotyczy pierwszego Marszu Równości w Lublinie, który odbył się w październiku ubiegłego. Przed wydarzeniem Przemysław Czarnek zamieścił na You Tube nagranie, w którym krytykował marsz. - Nie promujmy zboczeń, dewiacji i wynaturzeń - mówił wojewoda.
Organizator marszu - Bartosz Staszewski poczuł się znieważony i złożył do sądu prywatny akt oskarżenia przeciwko wojewodzie. Domagał się przeprosin. W maju strony doszły do porozumienia i uzgodniły treść stosownego oświadczenia, które Przemysław Czarnek opublikował.
- Nigdy nikogo nie miałem zamiaru obrażać, jest mi niezmiernie przykro, że moje słowa wywołały u odbiorców negatywne oceny co do mojej intencji. Wszystkich, w tym oskarżyciela, którzy z tego powodu poczuli się urażeni przepraszam - oświadczył wojewoda.
Wobec zawartej ugody sąd umorzył sprawę. Tego samego dnia, zaraz po wyjściu z sali rozpraw Przemysław Czarnek nagrał kolejny materiał.
- Z niczego się nie wycofuję. W dalszym ciągu jestem, pozostaję i będę zawsze przeciwnikiem promocji zboczeń, dewiacji i wynaturzeń, a zwolennikiem promocji małżeństwa opartego na związku kobiety i mężczyzny - oświadczył wojewoda.
- W istocie więc nie przeprosił nikogo za swoje słowa, zgodnie z zawartą ugodą. Wyraził jedynie ubolewanie, że jego intencje zostały źle zrozumiane - tłumaczył w czwartek przed sądem Bartosz Przeciechowski, pełnomocnik organizatora marszu. - Interpretacja oskarżonego, że wszyscy, w tym pan Staszewski poczuli się urażeni z powodu tego, że dokonali negatywnych ocen intencji wojewody, to jakiś absurd.
Sprawa wróciła na wokandę ponieważ Bartosz Staszewski uznał, że wojewoda w praktyce nie przeprosił i nie wypełnił warunków ugody. Staszewski złożył więc zażalenie na postanowienie o umorzeniu sprawy.
- LGBT to nie literki, to ludzie o czym się zapomina. Jeśli większość nie będzie bronić bronić mniejszości, to jakie sobie wystawiamy świadectwo. Jak spojrzymy w lustro na koniec naszej drogi - pytał przed sądem mecenas Przeciechowski.
Sąd utrzymał jednak w mocy postanowienie o umorzenie sprawy.
Decyzja o umorzeniu postępowania została poprzedzona mediacją i ugodą. Sporządzoną ugodę obie strony podpisały bez zastrzeżeń. Pomiędzy oskarżycielem doszło po pojednania. - uzasadniała rozstrzygnięcie sędzia Marta Śmiech.
Sąd uznał, że zdarzenia, do których doszło po zawarciu ugody nie mogą same w sobie prowadzić do uchylenia postanowienia o umorzeniu sprawy.