UMCS wypowiedział miastu umowę wynajmu budynku przy ul. Langiewicza, w którym mieści się przedszkole. – Miasto płaci nam śmieszne pieniądze – tłumaczą władze uczelni.
Uczelnia właśnie wypowiedziała umowę. Poszło o pieniądze.
– Cena, którą płaci Urząd Miasta, jest znacznie niższa od cen wynajmu, które obowiązują w tej chwili na rynku – wyjaśnia Katarzyna Mieczkowska-Czerniak, rzecznik UMCS. – Dlatego zdecydowaliśmy się na ten krok.
Wiąże się to z przyjętą dwa lata temu polityką administracyjną uczelni. Wszystkie umowy wynajmu pomieszczeń niekorzystne dla uniwersytetu są wypowiadane albo renegocjowane. Tak było np. z restauracją w Chatce Żaka, kilkoma barkami i punktami ksero w uczelnianych budynkach czy z pubem Arena w budynku dawnej stołówki UMCS (ta sprawa ciągnie się jeszcze w sądzie).
– Oszczędności? Ok, ale czemu za każdą cenę! – oburza się jeden z rodziców dzieci, które chodzą do przedszkola przy ul. Langiewicza. To on poinformował nas o sprawie. – Istotne jest, że większość dzieci w przedszkolu to dzieci pracowników UMCS – podkreśla rodzic.
– Poza tym, przedszkole jest bardzo blisko uczelni, w związku z tym jest korzystne dla pracowników.
– Ze 100 dzieci, które w tej chwili mamy, 61 to dzieci pracowników różnych lubelskich uczelni, z czego ponad 30 osób pracujących na UMCS – wylicza Lidia Kubala, dyrektor placówki. – Nie wyobrażam sobie, żeby w tym miejscu nie było placówki o takim charakterze.
– Nie zamykamy furtki dla przedszkola w tym budynku – odpowiada Mieczkowska-Czerniak. – Wszystko jest kwestią urynkowienia cen za wynajem. Jesteśmy gotowi do rozmowy.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że właśnie takie stanowisko uczelni lada dzień trafi do Ratusza. – Negocjacje to jedyne rozwiązanie w tej sprawie – mówi Włodzimierz Wysocki, wiceprezydent Lublina. – Nie chcemy likwidować tego przedszkola, bo ono jest po prostu potrzebne.